Grań Smutné sedlo – Baníkov
czyli kolejny etap z przejścia słowackiej Orlej Perci
Zaczęło się nieco drastycznie, bo pobudką o 4 rano. 🙂 Ale to dlatego, że mimo iż mieszkaliśmy w Zakopanem, to by dostać się na drugą stronę Tatr, potrzeba trochę czasu. Po pokonaniu samochodowej trasy: Zakopane – Chochołów – Suchá Hora – Trstená – Tvrdošín – Podbiel – Zuberec – Liptovský Mikuláš – Smrečany – Žiar; zameldowaliśmy się około godziny 7 na parkingu u wylotu Doliny Żarskiej.
Od razu wyruszyliśmy na niebieski szlak prowadzący w stronę Schroniska Żarskiego. Początkowo wędrowaliśmy drogą asfaltową, ale po około 15 minutach skręciliśmy na lewo w las. Od tej chwili do praktycznie samego schroniska szlak prowadził wschodnimi zboczami Rosochy.
Gdy doszliśmy do schroniska, było już przy nim sporo ludzi. Była też przy nim bardzo ładna koza. 🙂 Siedliśmy na chwilę w cieniu, bo temperatura już mi się dawała we znaki.
Szybko rozpoczęliśmy marsz dalej w kierunku Smutnej Przełęczy. Gdy tak wychodziłem na nią w tym upale doszedłem do wniosku, że już wiem skąd się wzięła ta jej nazwa. 😀
Jakże było nam miło, gdy byliśmy w końcu w tym miejscu, które przedstawia to poniższe zdjęcie. Szlak na przełęcz ciągnął się niemiłosiernie, a dodatkowo nasze mięśnie były słabo rozgrzane. 🙂
Nasza trasa wiodła teraz przez Trzy Kopy i Hrubą Kopę w kierunku Banówki. Szlak od przełęczy prowadził ostro do góry. Na 3 Kopach były kominki, szczelinki, było też sporo łańcuchów, na których niekiedy trzeba się było mijać z innymi turystami. Ogólnie nie było to takie kłopotliwe, jednak razem zgodnie mówiliśmy, że łańcuchy są za długie i mają za mało mocowań.
Wreszcie przyszedł ten moment, w którym wyleźliśmy na Hrubą Kopę, by spojrzeć na cel naszej dzisiejszej wyprawy – Banówkę, ze swoją owianą sławą, granią. 🙂
Ogólnie nie było tak strasznie, jak to przedstawiały niektóre filmy na youtubie, ale były takie miejsca, gdzie trzeba było zachować większą czujność.
Na przykład to miejsce, które jest na poniższym zdjęciu. Lekko nachylone płyty w kierunku południowym, czyli w kierunku tego łagodniejszego zbocza. Ogólnie całą postrzępioną grań Banówki lepiej pokonywać bliżej tego łagodniejszego zbocza, bo to północne opada 350 metrową ścianą do Doliny Spalonej. Dla turystów o słabszych nerwach znajduję się ścieżka (obejście) położona nieco poniżej grani od południowej strony.
Na szczycie spotkaliśmy parę Polaków, którzy wędrowali od strony Brestovej. Zrobiliśmy sobie nawzajem zdjęcia i usiedliśmy na chwilę, by zjeść maliny i zaspokoić pragnienie. Teraz czekał nas już lajt czyli zejście z Banówki, następnir przejście przez Przysłop i zejście przez Przełęcz Jałowiecką do Doliny Żarskiej.
Grań którą wędrowaliśmy na Przysłop nie była już taka niebezpieczna jak grań Banówki, ale miejscami też były niezłe lufy. 🙂
Po przejściu Przysłopa, zaczęliśmy długie zejście na Przełęcz Jałowiecką. Na szczęście nie byliśmy sami, bo towarzyszyły nam „kochane” muchy, których było bardzo dużo. 🙂
Potem zaczęło się prawdziwe zejście, wśród kosówek, borowin i wodospadów do schroniska, w których czekała już na Asię buchta z makiem. 🙂
Przez chwilę rozważaliśmy też zjazd ze schroniska hulajrowerem, ale ten dziwny pojazd nas skutecznie odstraszył. 🙂
Pierwszy dzień skończyłem z rozerwanymi spodniami na tyłku, ale i tak byłem szczęśliwy że pokonaliśmy tę straszną Banówkę. 😉
Piękne te zdjęcia :). Super pogoda wam się trafiła.
Też myślałam o tej Banówce i Kopach, może dlatego, że nie przepadam za graniówkami, więc przejście jednej z nich dobrze mi zrobi :).
Dzięki 🙂 Pogoda rzeczywiście była mega… jeszcze tak nie mieliśmy by przez praktycznie 2 tygodnie była taka lampa. Noo jasne, wybierz się… polecamy. 🙂 Ja też tak średnio lubię graniówy, dużo bardziej wolę żlebiki, szczególnie te nielegalne. 🙂