Wietrzna Babia
Nasza wyprawa zaczęła się w Zawoi Podryzowane, gdzie zaparkowaliśmy naszą furę, tuż przy drodze prowadzącej na Krowiarki i dalej w stronę Jabłonki. Szybko trafiliśmy na czarny szlak kierujący w stronę schroniska na Markowych Szczawinach. Po drodze mijaliśmy domy, z których roztaczał się piękny widok na Babią Górę.
Czarny szlak po początkowych asfaltowych podejściach bardzo się wyrównał. Maszerując nim minęliśmy bramy Babiogórskiego Parku Narodowego nie płacąc za wstęp.
Tuż przy szlaku minęliśmy również dwa szałasy, które utrzymane były w bardzo dobrym stanie.
Po około godzinie marszu normalny szlak przeszedł w bardzo szeroką drogę, która już prowadziła solidnie do góry. Potem pojawiły się stopnie i płoty oraz tabliczka informująca, że szlak został wyremontowany dzięki środkom z funduszu leśnego.
Na Hali Kaczmarczykowej wiatr się nam już dawał mocno we znaki. Więc mimo pięknych widoków i licznych ławeczek nie mogliśmy tam za długo przebywać.
Po dojściu do schroniska, w którym panował duży ruch, posililiśmy się swoimi kanapkami i ruszyliśmy na szczyt. Mimo mojej pierwotnej niechęci co do wyjścia Percią Akademików, w końcu dałem się przekonać Asi, która od razu chciała zdobywać Babią tym szlakiem.
Początkowo szło się bardzo dobrze, bo nie było ślisko, a i wiało zdecydowanie mniej. Większy problem zaczął się przy drugiej grupie łańcuchów, gdzie szlak był trochę zalodzony i trzeba było nieco uważać.
Śniegu nie było wiele, co pokazuje poniższe zdjęcie, ale im bliżej wierzchołka tym coraz bardziej zaczynało znów dmuchać.
Widoki z wierzchołka Diablaka nie były idealne, ale też nie było najgorzej, choć Tatry były lekko zachmurzone. Problem stanowiła duża ilość ludzi oraz mocno wiejący wiatr od strony Tatr.
[youtube movie=https://www.youtube.com/embed/v-OoMfJCPQc?rel=0]
Na górze byliśmy około 10 minut, bo dłużej się nie dało wysiedzieć za murkiem. 🙂 Za to bardzo szybko opuszczaliśmy cały masyw, bo wiatr był nie do zniesienia.
Po dojściu na Bronę cieszyliśmy się, że już opuściliśmy ten zaśnieżony i śliski odcinek, bo miejscami szło się kiepsko i trzeba było ratować się kosówkami.
Po powrocie do schroniska napiliśmy się rozgrzewających płynów. 🙂 Ludzi było już zdecydowanie mniej i bardzo fajnie się tam nam siedziało. W końcu trzeba było jednak się ruszyć z miejsca, bo do auta była jeszcze daleka droga. 🙂
Schodziliśmy zielonym szlakiem, który znamy z ostatniego wyjścia na Babią podczas PTT-owych Andrzejek. Pod koniec szlaku skróciliśmy sobie nieco drogę przechodząc bezpośrednio do drogi, gdzie stała nasza fura.
W niedzielę również byliśmy na Babiej, z tym, że na wschodzie. Schodząc mijaliśmy turystów zmierzających na wierzchołek i trochę im zazdrościłem – byłem przekonany, że teraz wieje mniej (nas chciało dosłownie przewrócić). Trafiłem na Waszą relację i już im nie zazdroszczę 😀
No nie, aż tak nie wiało, w końcu udało mi się zrobić filmik 🙂 Trzepało trochę aparatem, ale mną nie rzucało… było więc trochę spokojniej. 🙂 Uciekaliśmy głównie temu, że ten wiatr nas strasznie wyziębiał, a nie mieliśmy nic ciepłego do picia.
Hmmm… To jednak trochę zazdroszczę 🙂