Wysoka Kopa, Izerskie Garby i Wysoki Kamień
Podczas drugiego dnia naszego pobytu w Szklarskiej Porębie postanowiliśmy odwiedzić Góry Izerskie, które podobnie jak Karkonosze również przyklejone są z jednej strony do granic miasta. Asia wymyśliła tę trasę i to ona zarządziła byśmy zrobili tę „ósemkę” właśnie w taką, a nie inną stronę. Był to dobry pomysł, ponieważ pogoda rano nie rozpieszczała, a ja nie chciałem mieć znów tak ciemnych zdjęć, jak poprzedniego dnia choćby ze Śnieżnych Kotłów. 🙂
Plan naszej szlakowej przeplatanki był następujący: Szklarska Poręba – Rozdroże pod Zwaliskiem – Rozdroże Izerskie – Rozdroże pod Kopą – Sine Skałki – Wysoka Kopa – Izerskie Garby – Rozdroże pod Zwaliskiem – Wysoki Kamień – Szklarska Poręba.
Trasa ta liczyła ponad 27 km i wyszło, że zamiast sobie odpocząć po Karkonoszach, zmęczymy się jeszcze bardziej chodząc po Izerach. No, ale coś trzeba było robić, bo mieliśmy tylko 7 dni przeznaczone na łażenie po górach, a do obskoczenia mieliśmy 2 pasma górskie – urlop więc jak zwykle zapowiadał się bardzo intensywnie. 🙂
Kwaterę opuściliśmy około godziny 9:30 i udaliśmy się w stronę centrum miejscowości. O dziwo było tam mało ludzi, którzy albo jeszcze spali, albo odstraszyła ich niepewna pogoda. Po obfotografowaniu kamieni z różnymi figurkami zwierząt, przekroczeniu rzeki Kamiennej i przejściu przeszło 300 metrów wzdłuż drogi krajowej nr 3, w końcu znaleźliśmy się na niebieskim szlaku prowadzącym na Rozdroże pod Zwaliskiem.
Początkowo szlak ten prowadził nas przez rozmaite zabudowania Szklarskiej Poręby na dystansie około 3 km, aby następnie zagłębić się w izerski las. Po drodze przechodziliśmy nad torami kolejowymi łączącymi Szklarską Porębę z czeskim Harrachovem. Przechodziliśmy również koło dużych skalnych płyt, które swoim wyglądem przypominały trochę Grotę Komonieckiego z Beskidu Małego. W pobliżu nich całkiem nieźle było widać wieżę na Wysokim Kamieniu, która była od nas oddalona niecałe 800 metrów w linii prostej – my jednak mieliśmy trochę do niej dalej, gdyż był to jeden z ostatnich punktów wycieczki. 🙂
W lesie nasz szlak przebiegał szeroką drogą, która myślę, że była bardziej skierowana do rowerzystów, aniżeli piechurów – wszak nie od dziś wiadomo, że Góry Izerskie kuszą swoimi łagodnymi stokami zwolenników dwóch kółek.
Raz po raz szlak przecinały inne ścieżki rowerowe oznaczone odpowiednimi numerami – coś podobnego znajduje się w okolicy bielskiej Szyndzielni. Kawałek dalej pojawiła się stosowna tablica z zaznaczonymi trasami dla cyklistów. Po pewnym czasie takowi zaczęli się pojawiać. Ja akurat byłem poza drogą, ponieważ wyczaiłem, że na rosnących po jednej stronie drogi krzakach borówek są owoce. 🙂
Około godziny 11:30 znaleźliśmy się na Rozdrożu pod Zwaliskiem. Było tam bardzo dużo tabliczek z rozmaitymi szlakami turystycznymi. Przykładowo dojście do Świeradowa-Zdroju zajmowało stamtąd 4 godziny lub 4:40 w zależności, którym by się szło szlakiem – jednak naszym celem tego dnia nie było to miasto. Tabliczka, która nas interesowała najbardziej była na pierwszy rzut oka niewidoczna, gdyż była pod innym kątem. Pisało na niej: „Rozdroże Izerskie 45 min”.
Chcieliśmy zejść z Wysokiego Grzbietu w stronę drogi wojewódzkiej 358, którą można ze Szklarskiej Poręby dojechać do Świeradowa-Zdroju. Tyle że naszym celem nie było samo Rozdroże Izerskie, tylko skrzyżowanie z żółtym szlakiem, którym zamierzaliśmy kontynuować naszą wędrówkę.
Początkowo czekał nas praktycznie 800 metrowy bardzo prosty i wąski odcinek trasy – prosty w sensie, jak od linijki. Prowadził on lekko w dół, ale idąc nim obniżyliśmy naszą wysokość zaledwie o niecałe 60 metrów. Następnie na kolejnych 380 metrach obniżyliśmy się o kolejne 95 metrów dochodząc do wygodnej szutrowej drogi. Nią po niecałych 900 metrach dotarliśmy do naszego skrzyżowania ze szlakiem żółtym.
W okolicy szlakowego węzła spotkaliśmy turystów z dziećmi, którzy zafascynowani byli Izerskimi Garbami, które są widoczne z tych okolic i koniecznie chcieli się do nich dostać. Asia poinstruowała ich, którędy najkrócej można do nich dotrzeć. Nie wiem czy im się to udało, bo ich potem już nie spotkaliśmy. A jeśli chodzi o nas, to w tym rejonie zrobiliśmy sobie krótką przerwę, przed 4,5 kilometrowym odcinkiem trawersującym od północy zbocza Wysokiej i Przedniej Kopy oraz Sinych Skałek. Na końcu tego dystansu miało na nas czekać Rozdroże pod Kopą.
Po 20 minutach postoju ruszyliśmy mozolnie w stronę wspomnianego wcześniej węzła szlakowego. Wędrowaliśmy wygodną i szeroką drogą, po której można było komfortowo się poruszać pieszo oraz jeździć rowerem. Pomimo iż była ona bardzo kolorowa poprzez występującą koło niej roślinność, to nie szło mi się nią za dobrze. Przez wolne nabieranie wysokości i podobne widoki popadłem w lekką monotonie. Po drodze po raz kolejny już tego dnia przechodziliśmy koło tablicy „Specjalny obszar ochrony siedlisk Natura 2000 Torfowiska Gór Izerskich”.
Ucieszyłem się więc kiedy o 13:15 zdobyliśmy w końcu Rozdroże pod Kopą. Spotkaliśmy tam więcej ludzi, aniżeli na tym całym nostalgicznym odcinku. 🙂 15 minut odpoczynku doskonale brzmiało, po takim niewdzięcznym fragmencie trasy. Kiedy o 13:30 chcieliśmy już ruszać w ostatniej chwili zauważyliśmy, że znajduje się tutaj przyjemny staw. Położony był on w takiej niecce, że w ogóle nie był widoczny ze szlaku, ale warto było do niego podejść, bo rosły tak bardzo duże i smaczne borówki.
Od rozdroża czekało nas teraz około 1,3 kilometrowe podejście pod Sine Skałki. Nie było ono zbyt wymagające, bo nasza wysokość zwiększała się o zaledwie 100 metrów. Po 20 minutach wędrówki mogliśmy już podziwiać rozległe panoramy z Sinych Skałek. Szczególnie dobrze było widać pobliski Stóg Izerski wraz ze schroniskiem, rozległą Halę Izerską oraz czeską część Izerów. Na horyzoncie było widać nawet Jeszczed – szczyt położony w okolicach Liberca, oddalony w linii prostej o ponad 30 kilometrów od Sinych Skałek.
W kolejnym etapie wędrówki czekał nas przyjemny spacer po Górach Izerskich, ponieważ zarówno Przednia Kopa (1113 m n.p.m.), jak i Wysoka Kopa (1126m n.p.m.) były na podobnej wysokości co Sine Skałki (1121 m n.p.m.). Szlak, a w zasadzie droga, jak na Izery przystało była szeroka i równa, bo dostosowana do piechurów i rowerzystów, których w tych okolicach było pełno.
25 minut później znaleźliśmy się przy ciekawej wiatce porośniętej trawą, koło której znajdywała się dzika ścieżka prowadząca na szczyt Wysokiej Kopy. Wysoka Kopa to najwyższy szczyt Gór Izerskich, więc wypadało go zdobyć całkowicie tzn. stanąć przy tabliczce umieszczonej na wierzchołku. Po pokonaniu ponad 500 metrów lekko bagnistej ścieżyny osiągnęliśmy ten cel. Nie byliśmy tam sami, bo wokół szczytu kręciło się kilku turystów – możliwe, że byli to kolekcjonerzy Korony Gór Polski lub Sudetów. 🙂
Z Kopy wróciliśmy inną ścieżką na szlak, ale tylko na chwilę, ponieważ kawałek dalej odbiliśmy na drogę prowadzącą w stronę Izerskich Garbów. To w sumie był główny ukryty cel naszej wycieczki, ponieważ jest to miejsce intrygujące, które widać z wielu stron i każdy ma ochotę go odwiedzić. Nam się to właśnie udało.
Na początku poszliśmy na najwyższe miejsce w Kopalni kwarcu „Stanisław” by stamtąd podziwiać wielopoziomowy wąski i długi kamieniołom – szczególnie imponująco prezentował się on z Wysokim Kamieniem i Karkonoszami w tle. Po około 20 minutowym zwiedzaniu wyrobiska dotarliśmy do opuszczonych zabudowań kopalni – mi trochę one przypominały te z koziańskiego kamieniołomu. 🙂
Kawałek dalej od nieczynnego wyrobiska znajduje się wzniesienie Zwalisko, które zakończone jest kilkoma formacjami skalnymi. Jedną udało mi się zdobyć, ale zdjęcia z jej wysokości były w większości przysłonięte drzewami. Dobrze było widać nasz najbliższy cel, którym był szczyt Wysokiego Kamienia.
Na nim zameldowaliśmy się o godzinie 16:25 i od razu poszliśmy do bardzo ciekawie wyglądającego schroniska. Zarówno obiekt schroniskowy, jak i pobliska wieża, wyglądały jak jakieś fortyfikacje zamkowe. Jak się potem dowiedziałem, że jest ono cały czas w budowie, to zastanawiałem się jaki będzie jego finalny wizerunek.
Na szczycie, na schroniskowym tarasie wszamaliśmy pyszną kawkę i jakieś słodkie co nieco, dzięki temu nabraliśmy sił na zejście z tej zamkowej góry. Około 17:10 opuściliśmy Wysoki Kamień i za pomocą czerwonego szlaku (Główny Szlak Sudecki) skierowaliśmy się w stronę Hutniczej Górki i Szklarskiej Poręby Górnej.
Zejście zajęło nam tyle co pisało na szlakowych tabliczkach czyli 45 minut. Po drodze nie było za wiele widoków z wyjątkiem okolic Osiedla Podgórze, z którego całkiem nieźle prezentowały się Karkonosze w popołudniowym słońcu. Okolica przypomina trochę duży plac budowy, gdyż w wielu miejscach powstają tu nowe mieszkania lub hotele – nie wiem co konkretnie, ale są to obiekty dużej wielkości.
Przechodząc przez centrum Szklarskiej Poręby wstąpiliśmy jeszcze na obiad do „naszej” Pizzerii Habanero. Tym razem nasze żołądki nie otrzymały pizzy, a smażony ser, który był idealnym posiłkiem na zakończenie pierwszego wypadu w Góry Izerskie. 🙂