Wielkie Solisko

Data dodania wpisu 03.01.2025 Pasmo górskie Tatry Wysokie Kraj słowacja - flaga kraju
Komentarze do wpisu 2
Wielkie Solisko
Data wycieczki 16.07.2024 Dystans wycieczki ok. 17 km Czas trwania wycieczki ok. 8,5 h Uczestnicy wycieczki Asia, Michał
zdjęcia trasa

Kolejny dzień wizyty pod Tatrami miał obfitować w kolejne ciekawe górskie przygody. Tym razem plan był nieco bardziej ambitny, od dnia poprzedniego kiedy to zdobywaliśmy Ponad Staw Turnie. We wtorek 16 lipca mieliśmy zamiar pojechać do Szczyrbskiego Jeziora i z Doliny Furkotnej wdrapać się na najwyższy szczyt Grani Solisk – Wielkie Solisko.

Z racji prognoz pogody, które podobnie jak na dzień poprzedni, zapowiadały burze już w okolicy godziny 12-tej, tego dnia zdecydowaliśmy się obudzić już o godzinie 4:30. Godzinę później opuszczaliśmy Jurgów by po niecałej godzinie jazdy zaparkować na darmowym parkingu na łuku Drogi Wolności (tuż przy skręcie do Szczyrbskiego Jeziora).

Już podczas jazdy kiedy patrzyliśmy na Tatry to mieliśmy wrażenie, że za moment jakiś piękny piorun w nie walnie. Niebo było tak bardzo burzowe, że zaczynałem wierzyć w prognozy na meteoblue.pl, które to pokazywały wyładowania atmosferyczne już od piątej rano.

Kiedy ruszyliśmy leśno-polną ścieżką w kierunku wielkich hoteli w Szczyrbskim Jeziorze nie spodziewaliśmy się po tym dniu niczego dobrego. Z tym, że za bardzo nie mieliśmy żadnego planu B, no może poza takim, w którym poszlibyśmy tego dnia na Bystrą Ławkę.

Na ścieżce do Szczyrbskiego Jeziora
Na ścieżce do Szczyrbskiego Jeziora

Kiedy już popodziwialiśmy wspaniały kunszt architektów, który zbudowali szczyrbskie hotele udaliśmy się w stronę stacji elektriczki. Nigdy tam nie byłem, więc była to dla mnie niezła atrakcja, tym bardziej że ludzi była garstka, gdyż większość z nich jeszcze spała w wygodnych hotelowych łóżkach.

Elektriczka na stacji w Szczyrbskim Jeziorze
Elektriczka na stacji w Szczyrbskim Jeziorze
Ciekawie wyglądający hotel Panorama
Ciekawie wyglądający hotel Panorama

Kiedy dotarliśmy nad jezioro to oprócz ładnego, choć nieco pochmurnego widoku na Tatry, spotkaliśmy małą grupę zaspanych kaczek, które dopiero powoli budziły się do życia. Plusem było to, że wyszło słońce i pogoda się nieco poprawiła.

Od lewej: Grań Solisk, Szczyrbski Szczyt, Grań Baszt i zaspane kaczki na podeście
Od lewej: Grań Solisk, Szczyrbski Szczyt, Grań Baszt i zaspane kaczki na podeście

Początkowo czekał nas sympatyczny i rekreacyjny odcinek Tatrzańskiej Magistrali, którym podążaliśmy sobie leniwie w kierunku wylotu Doliny Furkotnej. Tam mieliśmy krótką przerwę, podczas której jakaś samotna turystka-biegaczka przebiegła koło nas i pobiegła w stronę Krywania. My z Asią oprócz gór interesujemy się też historiami kryminalnymi i jak widzę taką samotnie biegającą kobietę po lasach, to przypominają mi się niektóre z tych opowieści…

Piękne kolory na Tatrzańskiej Magistrali
Piękne kolory na Tatrzańskiej Magistrali

Wracając jednak do tematów związanych z górami, to bardzo się zdziwiliśmy kiedy dotarliśmy do węzła szlakowego: „Rázcestie pod Furkotskou dolinou”, bo pogoda, która wcześniej bardziej straszyła, niż do czegoś zachęcała, nagła zrobiła się przepiękna – wyszło mocne słońce, chmury gdzieś odeszły i zrobiło się prawie bezchmurne niebo. 🙂

Kolorowa Siodełkowa Kopa
Kolorowa Siodełkowa Kopa

Siodełkowa Kopa prezentowała się naprawdę bardzo kolorowo, gdy przyświeciło na nią mocne słońce. Przechodziliśmy właśnie w miejscu, gdzie odchodzi nielegalna ścieżka prowadząca w jej kierunku, a dokładnie na przełęcz Siodełko Furkotne. Było tam tak ładnie, że Asia w pewnym momencie rzuciła hasło by tam właśnie pójść. Gdybyśmy się na to zdecydowali to nasza wycieczka byłaby jeszcze krótsza od tej z poprzedniego dnia. 🙂

Asia wskazuje drogę na Siodełko Furkotne
Asia wskazuje drogę na Siodełko Furkotne

My jednak parliśmy do góry, ale w raz ze wzrostem wysokości ponownie robiło coraz bardziej chmurzasto i już nie było widać tej wcześniejszej poprawy pogody. Wraz z nami do góry wędrowały dwie słowackie turystki, z którymi się wzajemnie kilkakrotnie mijaliśmy. One jednak jak mniemam szły na Bystrą Ławkę – czyli w miejsce, które stanowiło dla nas cel zastępczy. Po drodze spotkaliśmy jeszcze kilka kozic, ale nie było one skore do pozowania.

Kozice
Kozice

Kiedy przechodziliśmy koło Niżniego Wielkiego Furkotnego Stawu, to stan nieba zaczynał znowu przypominać ten z rana, kiedy jeszcze jechaliśmy autem. Co prawda chmury jeszcze nie była tak zbite i nie stanowiły takiej jednolitej toni, ale zaczynało to wyglądać coraz mniej ciekawie.

Mroczna Ostra
Mroczna Ostra
Zachodnie zbocza Grani Solisk
Zachodnie zbocza Grani Solisk
Niżni Wielki Furkotny Staw
Niżni Wielki Furkotny Staw

Około godziny 9:30 dotarliśmy w pobliże Wyżniego Wielkiego Furkotnego Stawu, od którego miała się zacząć nasza droga na wierzchołek Wielkiego Soliska. Tuż przy szlaku znajduję się wielki kopiec z kamieni stanowiący punkt orientacyjny, w którym miejscu należy zejść ze szlaku i odbić w kierunku szerokiego żlebu prowadzącego tuż pod szczyt Wielkiego Soliska.

Wielkie Solisko widziane z doliny
Wielkie Solisko widziane z doliny

No właśnie, tylko pomimo że już trochę chodzimy po Tatrach na lewo, to nie wiem czy kiedykolwiek widziałem taki dziwny żleb. Dla mnie żleb to jest coś wąskiego, ale dobrze ograniczonego jakimiś skalistymi formacjami, a tutaj ten żleb, w ogóle takiego czegoś nie przypominał – był to teren bardzo szeroki, niespecjalnie stromy i to mnie mocno zmyliło.

Zacząłem więc szukać czegoś bardziej żlebistego i znalazłem coś takiego na północ od właściwego żlebu. Już samo dojście do niego nie było łatwe, bo wszystko się ruszało pod nogami, ale dopiero kiedy zaczęliśmy nim wychodzić to się zaczęła prawdziwa jazda. 🙂

Furkot
Furkot

Było tam tak sypko, że naprawdę musieliśmy uważać by na siebie nawzajem nie pozrzucać kamieni. Żleb nie był trudny, ale bardzo sypki. Tylko w jednym miejscu gdy trzeba było pokonać niewielki próg, to tam trzeba było się trochę bardziej namęczyć. Było to też miejsce, w którym mieliśmy przez chwilę dylemat czy się nie wycofać. Ale gdy w końcu udało nam się na niego wyjść dalsza cześć drogi, była bardzo łatwa i stosunkowo szybko wyprowadziła nas na: Małą Soliskową Kopę 🙂

Wielkie Solisko z Małej Soliskowej Kopy
Wielkie Solisko z Małej Soliskowej Kopy

Jej wierzchołek wyglądał jak jeden wielki i wygodny taras, z którego można było podziwiać okoliczne szczyty Tatr. Z niego również dostrzegliśmy pięknie wyniosły szczyt Wielkiego Soliska, który prezentował się z tego miejsca nieziemsko. 🙂 Wiedzieliśmy że nie mamy do niego daleko, bo wychodząc tym niewłaściwym żlebem Asia ciągle sprawdzała w jakiej odległości jesteśmy od naszego celu.

Asia na Małej Soliskowej Kopie w otoczeniu Szczyrbskiego Szczytu i Grani Baszt
Asia na Małej Soliskowej Kopie w otoczeniu Szczyrbskiego Szczytu i Grani Baszt

Te około 100 metrów, które dzieliło nas od Wielkiego Soliska musieliśmy już pokonać przy większym użyciu rąk, ale ogólnie nie była to za trudna wspinaczka. Wpierw musieliśmy dostać się z powrotem na zachodnią stronę grani i obejść wierzchołek Wielkiej Soliskowej Kopy. Było to takie trochę obejście i zejście bo bez utraty wysokości raczej nie udałoby się tego łatwo wykonać.

Pod kowadełkiem na Wielkim Solisku
Pod kowadełkiem na Wielkim Solisku

Kiedy wylądowaliśmy już we właściwym żlebie, którym mieliśmy tu finalnie wychodzić to czekała nas jeszcze mała wspinaczkowa przygoda na taką skalistą turniczkę, która znajduje się tuż przed Wielkim Soliskiem. Było tam trochę wspinaczki, ale bardzo dobre chwyty bardzo ją ułatwiały.

Ostatnim etapem było wyjście już na sam szczyt i tam ponownie też było się czego trzymać, a dodatkowo tuż pod podstawą kowadełka odchodziliśmy wierzchołek od strony wschodniej, by tuż za nim wspiąć się w jego okolice. I tak oto zdobyliśmy najwyższy szczyt Grani Solisk nieco okrężną, ale równie atrakcyjnie drogą. 😉

Asia na Wielkim Solisku na tle Muru Hrubego, Hrubego i Furkota
Asia na Wielkim Solisku na tle Muru Hrubego, Hrubego i Furkota

Asia częściowo wylazła na kowadło, które jest dużo bardziej przystępne od tego z Kończystej, ja porobiłem trochę zdjęć – tym razem już aparatem, bo były ku temu możliwości. Tyle, że widoki były raczej mizerne, niski pułap chmur, szczyty podkreślone kreską z chmur – także chwilę tam posiedzieliśmy, ale nie chcieliśmy za bardzo ryzykować ani burzy, ani nawet deszczu, bo te teoretyczne łatwe i pewnie szczytowe skały, mogłyby w deszczu już nie być takie pewne i przyjemne.

Krywań, Krótka, Ostra, Garajowa Strażnica, a w dole Wyżni Wielki Furkotny Staw
Krywań, Krótka, Ostra, Garajowa Strażnica, a w dole Wyżni Wielki Furkotny Staw
Grań Solisk prowadząca w kierunku południowym
Grań Solisk prowadząca w kierunku południowym
Mięgusze z tyłu, przed nimi Szczyrbski Szczyt i kawałek Grani Baszt z Szatanem na czele
Mięgusze z tyłu, przed nimi Szczyrbski Szczyt i kawałek Grani Baszt z Szatanem na czele
Niska Siodełkowa Kopa ze szczytu
Niska Siodełkowa Kopa ze szczytu
Niżni Wielki Furkotny Staw ze stoków Wielkiego Soliska
Niżni Wielki Furkotny Staw ze stoków Wielkiego Soliska

Ruszyliśmy więc a dół, ostrożnie schodząc z szczytu, omijając turniczkę i udając się prosto do szerokiego żlebu, którego jeszcze nie znaliśmy, wybierając inny w drodze do góry. 🙂

Szybko, bo już około godziny 12 siedzieliśmy ponownie przy naszym kopcu z kamieni, przy którym rozpoczynaliśmy nasza soliskową przygodę. I tutaj w zasadzie można by skończyć tę relację, tyle że gdy jedna z przygód się pomyślnie skończyła, to wkrótce miała zacząć się następna… 🙂

Wyżni Wielki Furkotny Staw ze stoków Wielkiego Soliska
Wyżni Wielki Furkotny Staw ze stoków Wielkiego Soliska

Siedząc tak przy tym kopcu i jedząc jakieś kanapki, nagle usłyszeliśmy taki głuchy odgłos… no wiadomo co to mogło oznaczać. Wszak była już 12, a właśnie wtedy w Tatrach miały pojawić się pierwsze burze. Z racji że byliśmy na wysokości około 2100 m n.p.m. to chcieliśmy jak najszybciej się obniżyć. Spakowaliśmy się więc szybko i ruszyliśmy w dół w stronę niższego jeziorka. Tyle, że jak schodziliśmy wyprzedzając napotkane osoby, których też było trochę w tej dolinie, to niestety odgłosy nadciągającej burzy zaczynały się nasilać.

Tego dnia w planach mieliśmy jeszcze zejść do Schroniska na Solisku, ale z racji rozwoju sytuacji burzowej, aktualnie w planach mieliśmy tylko schodzenie na dół. Szybko minęliśmy Niżni Wielki Furkotny Staw i cisnęliśmy na dół, choć burza była coraz bliżej i najgorsze było to, że przed nią nie uciekaliśmy tylko szliśmy jej na spotkanie, bo ona nadchodziła z południa.

W pewnym momencie widząc jaki piorun piznął w Siodełkową Kopę, stwierdziłem że nie ma sensu dalej lecieć tylko trzeba gdzieś to przeczekać. Akurat zaczęły się niewielkie skupiska kosodrzewiny i weszliśmy gdzieś pomiędzy, ja siadłem sobie wygodnie na kamieniu, skuliliśmy się i czekaliśmy na rozwój wydarzeń…

Akurat kawałek za nami szła rodzina z Polski z dwójką dzieci i oni również przyszli w to samo miejsce gdzie siedzieliśmy. I tam przez 20-25 minut mieliśmy piękny festiwal fleszy, deszczu, gradu i mocnego wiatru, który naprawdę konkretnie wychładzał nasze organizmy.

Wszystko na szczęście skończyło się dobrze i nikogo piorun nie poraził, ale co żeśmy przeżyli to nasze. Na koniec kiedy już burza przetaczała się przez polską część Tatr, to Grań Solisk wyglądała jak fiordy z wodospadami – niemal z każdego żlebu opadała woda tworząc piękne vodopady. Nasz szlak też był bardzo ciekawy, bo przypominał solidny górski potok – więc zabawnie się nim schodziło. 🙂

Zadowolona Asia po burzy nad potokiem szlakowym :)
Zadowolona Asia po burzy nad potokiem szlakowym 🙂

Na koniec ciekawa anegdota. Ja taki wielki burzowy fan, sprawdzający w domu co chwilę burzowe mapki na blitzortung, akurat przed tą nawałnicą tego nie zrobiłem. A na mapkach ta burza wyglądała naprawdę potwornie i raczej nie było możliwości, by nas obeszła, więc dałem trochę ciała, bo gdybyśmy te 20 minut, które mieliśmy od pierwszego grzmotu do ukrycia się w kosówkach spędzili na poszukiwaniu jakieś kamiennej kryjówki, to możliwe, że by nas nawet nie zmoczyło. Oczywiście to tylko gdybanie, ale technologia była w zasięgu ręki, a mną pokierował tylko instynkt przetrwania.

Co ciekawe to nie koniec naszej opowieści, bo po burzy wyszło słońce, zrobiła się piękna pogoda, nasze ciuchy szybko zaczęły schnąć. Nie poszliśmy już jednak do schroniska, bo mieliśmy mokre buty – a nie ma nic gorszego od siedzenie w mokrych butach.

Około godziny 13:30 zeszliśmy na Magistralę i skierowaliśmy się w stronę zabudowań Szczyrbskiego Jeziora, które stawały się coraz większe. Jednak im byliśmy bliżej tego miejsca, tym ponownie pogoda zaczynała się zmieniać. Asia już wtedy sprawdziła co się kroi i wiedzieliśmy że idzie kolejna burza z tego samego kierunku co pierwsza.

Kolejna zbliżająca się burza od południa
Kolejna zbliżająca się burza od południa

Także na koniec musieliśmy jeszcze trochę przycisnąć, bo ta druga również była tak samo szybka, jak poprzednia i ledwo udało nam się dotrzeć na czas do auta. Odpaliliśmy silnik i pierwsze wielkie krople zaczęły padać na szyby. Powrót samochodem w burzy Drogą Wolności również był przeżyciem, ale to nie to samo, co przeczekiwanie jej w małych skupiskach kosodrzewiny w Dolinie Furkotnej. 🙂

Postaw nam kawę

Jeśli podobała Ci się relacja i chcesz by więcej takich było na blogu, to będziemy zadowoleni jeśli postawisz nam kawę. :)

Kup mi kawę :)

Podsumowanie wycieczki

Dystans wycieczki ok. 17 km Czas trwania wycieczki ok. 8,5 h Średnia prędkość marszu 1.92 km/h Suma przewyższeń 1,17 km Uczestnicy wycieczki Asia, Michał
Przebieg wycieczki Przebieg wycieczki
Szczyrbskie Jezioro - parking Szczyrbskie Jezioro - stacja eletriczki ścieżka
Szczyrbskie Jezioro - stacja eletriczki Liečebný dom Solisko - węzeł szlakowy
Liečebný dom Solisko - węzeł szlakowy Rázcestie pod Furkotskou dolinou - węzeł szlakowy
Rázcestie pod Furkotskou dolinou - węzeł szlakowy Niżni Wielki Furkotny Staw
Niżni Wielki Furkotny Staw Mała Soliskowa Kopa żlebem
Mała Soliskowa Kopa Wielkie Solisko grań i poza nią
Wielkie Solisko Niżni Wielki Furkotny Staw żlebem
Niżni Wielki Furkotny Staw Rázcestie pod Furkotskou dolinou - węzeł szlakowy
Rázcestie pod Furkotskou dolinou - węzeł szlakowy Liečebný dom Solisko - węzeł szlakowy
Liečebný dom Solisko - węzeł szlakowy Szczyrbskie Jezioro - stacja eletriczki
Szczyrbskie Jezioro - stacja eletriczki Szczyrbskie Jezioro - parking ścieżka
Parking przyjemny parking na łuku Drogi Wolności (GPS: 49.1109264N, 20.0708814E)
Transport własny

Tagi:

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr
8 dni temu

Dużo atrakcji mieliście na tej wycieczce.Burza na 2 tysiącach to jest coś! Fajnie wam wyszło to pobłądzenie ,dodatkowy szczycik gratis.Michał jeżeli nie weszliście na kowadło to szczytu wam nie zaliczam haha. Możesz śmiało przenieś tą relację do zakładki szczyty do poprawki.Pozdrawiam

2
0
Would love your thoughts, please comment.x