Skrajne, Młynickie i Szczyrbskie Solisko
czyli lekkie liźnięcie Grani Soliska

Końcówka lata to idealny moment, by do końca wykorzystać tę piękną porę roku do kolejnych wysokogórskich wędrówek. Nawet jeśli oznacza to wczesną pobudkę i perspektywę pokonywania samochodem ponad 180 kilometrowej trasy z Bielska do Štrbskégo Plesa.
Wycieczka górska również była niczego sobie – wszak mieliśmy tego dnia przejść kawałkiem Grani Soliska. Brzmi to może za poważnie – więc napiszę, że w początkowej wersji mięliśmy wspiąć się tylko na Młynickie Solisko.
W miejscu docelowym byliśmy dopiero około 9 rano, więc większość parkingów była już pozajmowana. Pokierowano nas na parking, który znajdował się bardzo blisko kompleksu skoczni narciarskich – pierwszy raz zostawialiśmy auto w tym miejscu.
Od parkingu musieliśmy kawałek podejść w stronę jeziora, by znaleźć się na niebieskim szlaku wiodącym do Schroniska na Solisku (słow. chata pod Soliskom). Ten fragment trasy zajął nam około 50 minut, co było wynikiem całkiem niezłym. Choć jak człowiek idzie tym szlakiem i widzi to schronisko, to wydaję mu się, że jeszcze około 20 minut i będzie się przy nim – ale to tylko takie złudzenie. 🙂

Tutaj muszę dodać, że pomimo schroniskowej fatamorgany ten fragment szlaku bardzo się nam podobał, bo nie było na nim za dużo ludzi, a i widoki były coraz ciekawsze. Na początku niewinnie, pomiędzy drzewami spozierała na nas Kończysta, wraz z całym szczytowym zapleczem – Osterwą, Tępą i Klinem. Kawałek wyżej już pokazywaliśmy palcem Żelazne Wrota, które udało się nam zdobyć dokładnie 2 miesiące wcześniej. Oprócz tego doskonale widać było całe otoczenie szczytowe Doliny Złomisk, jak i Wysoką.


Grań Baszt również otwierała powoli przed nami swe wdzięki. Tuż przez końcowym podejściem i Dolina Młynicka (słow. Mlynická dolina) pokazała się z bardzo ładnej strony, jak również i górujący nad nią – Szczyrbski Szczyt (słow. Štrbský štít).

Koło chaty pod Soliskom mieliśmy krótki postój, który spędziliśmy siedząc na wygodnych pufach, które rozlokowane były wokół tego przybytku.

Około 25 minut zajęło nam zdobycie Skrajnego Soliska (słow. Predné Solisko), ale nie będę miło wspominał tego szlaku. Masa ludzi, wzajemne wyprzedzanie się to rzeczy, za którymi w górach nie przepadam. Ogólnie zdziwiony byłem, że aż tylu turystów chce zdobyć taką niepozorną górkę.

Oczywiście byli wśród nich i tacy, którzy nie zamierzali poprzestać na tym szczycie i wybierali się dalej – my również do nich należeliśmy. 🙂
Na szczycie nie zostaliśmy nawet na minutę, bo naprawdę ciężko było tam wytrzymać. Kawałek dalej bardzo dobrze było widać nasz cel, który znacznie, bo aż o ponad 200 metrów przewyższał górę, na której obecnie się znajdowaliśmy.

Szybko opuściliśmy pierwsze z Solisk i doszliśmy do pierwszego skalnego wzniesienia na naszej drodze – Soliskowego Garba (słow. Soliskový hrb). Wyjście na niego nie powodowało żadnych problemów, poza tym były wyraźnie ślady na skałach świadczące o tym, że turyści tędy właśnie na garba wychodzą.

O ile wyjście było bezproblemowe, to już nad zejściem trzeba było się trochę zastanowić. Również był ślad niby ścieżki, ale tutaj już nie było wszystko takie klarowne jak wcześniej. Asia wzięła na swoje barki trudy znalezienia właściwej drogi, zrobiła to wzorowo i już po chwili mogliśmy cieszyć się zdobyciem Smrekowickiej Przełęczy (słow. Soliskové sedlo).


Teraz czekało nas „oranie” na Młynickie Solisko (słow. Mlynické Solisko). Które zajęło nam 25 minut. Nasza droga prowadziła wyraźną ścieżką, która wiodła pomiędzy trawami i skałkami. W pobliżu wierzchołka spotkaliśmy Słowaka, który już z niego schodził i miał na sobie bardzo ciekawe podkolanówki w narodowych barwach.




Na szczycie Młynickiego Soliska znajduję się wielki głaz, na którym Asia zaczęła pozować do zdjęć. Od strony północnej można z niego podziwiać ciekawą przepaść, dlatego najlepiej to robić na leżąco – tak właśnie uczyniliśmy.

Po zdobyciu szczytu szybko się zorientowaliśmy, że nie jesteśmy na nim sami, co więcej turystów-taterników było tam całkiem sporo. Cześć z nich zadowalała się zdobyciem drugiego z Solisk, ale byli też tacy, którzy zamierzali iść jeszcze dalej.

Również i my początkowo zakładaliśmy, że w tym miejscu zakończymy swój podbój Grani Soliska. Mnie w zupełności wystarczało zdobycie tego szczytu, ale Asi było trochę mało. Zaczęła się więc rozglądać za możliwością przejścia na pobliskie Szczyrbskie Solisko (słow. Štrbské Solisko). Ja z początku byłem do tego pomysłu nastawiony nieco sceptycznie, ale w końcu doszedłem do wniosku, że może warto spróbować tam pójść.
Na początku Asia próbowała iść drogą prowadzącą ściśle granią. Po przejściu fragmentu płyt skalnych, dotarła do niewielkiej turniczki, którą próbowała pokonać. Mnie się ta droga za bardzo nie podobała. Ona jednak będąc przy turni zauważyła, że zachodnim zboczem można bezproblemowo obejść ten nieznaczny występ skalny.


Tak też uczyniliśmy i po przejściu terenu trawiasto-skalnego ponownie zahaczyliśmy o grań, przechodząc na jej drugą stronę. Następnie zeszliśmy do niewielkiego zagłębienia terenu, w którym prowadziła wyraźna ścieżka do bardzo dobrze widocznej „rynny” wciętej w wierzchołek Szczyrbskiego Soliska.


Asia cały czas prowadziła i informowała mnie jak wygląda dalsza droga. Po przejściu owej „rynny” krzyczała, że tutaj jest spoko, a za moment oznajmiła, że już jest na górze. Faktycznie po przejściu zwężenia wystarczyło jeszcze parę metrów wspinaczki łatwym terenem i Szczyrbskie Solisko padło naszym łupem.

Widoki ze szczytu były nieco lepsze od tych z Młynickiego Soliska. Ono z tej strony prezentowało się bardzo poważnie. Bardzo dostojnie wyglądał również Krywań (słow. Kriváň) w widoku z Krótką (słow. Krátka), Ostrą (słow. Ostrá) i najprawdopodobniej Małym Soliskiem (słow. Malé Solisko). Na nim znajdowali się ludzie, którzy jeszcze nie tak dawno byli na Młynickim Solisku.

Na północnym wschodzie uroczo jawiła się górna część Doliny Młynickiej, otoczonej Graniami Soliska i Baszt, oraz piramidalnym kształtem Szczyrbskiego Szczytu. Dodatkowego uroku dodawały ciekawie umiejscowione w niej tatrzańskie stawy.
Jeśli chodzi o kierunek wschodni to tutaj występowała prawdziwa plejada gwiazd. Gerlach (słow. Gerlachovský štít) z samego tyłu, kawałek przed nim Kończysta (słow. Končistá), następnie Wysoka (słow. Vysoká), a na czele Szatan (słow. Satan).
Szczyrbskie Solisko ma dosyć podłużny wierzchołek więc cały dobrze przeszliśmy, by nie pominąć najwyższego miejsca. Od strony północnej opada dosyć stromym (ok. 12 metrów) urwiskiem na Szarą Ławkę (słow. Šedá lávka) – więc dalej się już nie zapuszczaliśmy. Asię oczywiście ciągnęło, by iść dalej, nawet badała dalszy teren, ale ostatecznie na tym zakończyliśmy nasz podbój Grani Soliska.

Następnie wróciliśmy tą samą drogą na poprzednie Solisko i tam jeszcze przez dobre pół godziny raczyliśmy się widokami. Wreszcie nadeszła pora by ruszać na dół w kierunku Smrekowickiej Przełęczy.




Osiągnęliśmy ją w 20 minut i teraz czekał nas nowy etap wycieczki. Mianowicie już na etapie planowania wymyśliłem, by w drodze powrotnej nie wracać ponownie przez garbik na Skrajne Solisko, a zejść ze Smrekowickiej Przełęczy do Doliny Furkotnej (słow. Furkotská dolina).

Z różnych opracowań dowiedziałem się, że da się tamtędy spokojnie zejść, ale wiadomo jak to jest z tymi opracowaniami – najlepiej sprawdzić wszystko na własnej skórze. Ruszyliśmy więc powoli w stronę żlebu, który już na początku nie wyglądał za dobrze. Ogólnie mówiąc to cała przełęcz wygląda jak jedna wielka kamienista plaża, a co dopiero żleb.
Ja ogólnie w miarę nie narzekam na taki teren, bo uważam że można w nim się prędzej zatrzymać niż np. na trawach. Ale Asia średnio lubi takie wyzwania. I niestety bardziej ich nie polubi, bo po przejściu około 1/3 żlebu zaliczyła lekki zjazd. Straciła równowagę, odwróciło ją głową do przodu i zatrzymała się około 2 metrów niżej. Nie wyglądało to dobrze, ale na szczęście nic się jej nie stało, może poza lekko stłuczonym palcem.

Dla mnie jedynym minusem tej wycieczki było to, że nie zabraliśmy na nią kasków, z którymi zazwyczaj się nie rozstajemy. Było to działanie zamierzone, gdyż byłem przekonany, że ta trasa, nie będzie wymagała tego typu sprzętu. Ale teraz już wiem, że kaski trzeba mieć zawsze przy sobie.
Im byliśmy niżej, tym ciekawiej wyglądała Siodełkowa Kopa (słow. Sedielková kopa). Coraz bardziej było słychać również ludzi schodzących Doliną Furkotną z Bystrej Ławki (słow. Bystrá lávka) – w sumie nie dziwię się im, bo to łatwiejsza opcja pokonania tej przełęczy. 🙂

Gdy niebawem osiągnęliśmy szlak, te najważniejsze Soliska się z nami bardzo ładnie pożegnały – mogliśmy więc wracać nad Szczyrbskie Jezioro.

Celowo przewędrowaliśmy słynną promenadą wokół niego, by ujrzeć te wspaniałe widoki, które ludzie tak często wrzucają na swoje fejsbuki. Obejście jeziora zajęło nam 30 minut i około godziny 16 znaleźliśmy się przy aucie. Teraz czekała nas już tylko długa droga powrotna do Bielska-Białej. 🙂
