Relaks w Dolinie Ciężkiej
Niedzielę postanowiliśmy spędzić na relaksacyjnej wycieczce na jakimś spokojnym szlaku. Wybór padł na Doliny Białki i Białej Wody, które uchodzą za jedne ze spokojniejszych w całych słowackich Tatrach Wysokich. Pojechaliśmy więc wcześnie rano busem z dworca PKP w Zakopanem na Łysą Polanę. Strasznie ciężko było z niego wysiąść, ale jakoś nam się to udało. Ogólnie nie będę się tutaj teraz za bardzo rozpisywał nad tematem transportu tymi środkami komunikacji, bo nie miejsce i czas, ale sporo można by było o tym napisać…
Po przejściu mostku granicznego na Białce skręciliśmy w prawo i znaleźliśmy się na niebieskim szlaku prowadzącym wgłąb Doliny Białki. Tuż przy drodze były szlakowskazy z bardzo długimi czasami przejść do niektórym miejsc, np. Stary Smokowiec – 9:35h, Śląski Dom – 6:30h. Także zapuszczając się na ten szlak w celu przejścia na południową stronę Tatr, należy zaplanować sobie wędrówkę odpowiednio wcześnie. 🙂
Generalnie to nasza niedzielna wycieczka nie miała jakiegoś konkretnego celu i miała głębokie znamiona wyprawy spontanicznej. Pierwszy jej etap składał się z przejścia do Doliny Białej Wody. Potem mieliśmy zdecydować co dalej robimy, czy idziemy do Żabiej Doliny Białczańskiej, czy do Doliny Ciężkiej czy nad Litworowy Staw.
Szlak rzeczywiście świecił pustkami i dopiero przy leśniczówce mieszczącej się przy Polanie Biała Woda spotkaliśmy pierwszych ludzi. Były też tam traktory z zamontowanymi uchwytami do łapania drzew, więc krajobraz był iście tatrzański. 🙂 Tam urządziliśmy sobie dłuższą przerwę i powoli zastanawialiśmy się gdzie by tu się wydrapać. 🙂
Gdy ruszyliśmy minął nas jeszcze jeden szybko idący turysta z Polski. Tuż po 9, byliśmy przy wiatce, od której odchodzi ścieżka do Żabiej Doliny Białczańskiej. Jednak my nie zdecydowaliśmy się tam pójść. Dalej ochoczo wędrowaliśmy w stronę, znanego już nam, tatrzańskiego obozowiska. Po drodze mijaliśmy wschodnie zerwy Młynarza, pod którymi znajdowały się duże ilości borówek. 🙂
Po 10 dotarliśmy do taborowiska i tam zrobiliśmy sobie około 15 minutową przerwę. Asia stwierdziła, że pójdziemy do Doliny Ciężkiej (Ťažká dolina). Zastanawiała się gdzie jest ścieżka do niej prowadząca, tymczasem praktycznie przy niej siedzieliśmy. 🙂 Gdy przerwa się skończyła ruszyliśmy nią wzdłuż potoku Biała Woda w stronę stromego progu doliny. Najpierw jednak do pokonania był ciekawy mostek, dzięki któremu przeprawiliśmy się przez rwący nurt Białej Wody.
Na drugim brzegu ścieżka biegła jeszcze tylko przez chwilę brzegiem potoku, by potem nieco odbić na zachód. Trzeba przyznać, że od razu zrobiło się dosyć stromo i pojawiły się serpentyny. Początkowo szliśmy śliskim lasem, ale im wyżej tym więcej było traw i skałek, które tworzyły prawdziwą bramę na progu Doliny Ciężkiej.
Ścieżka było bardzo wyraźna, w zasadzie mogłaby spokojnie robić za w pełni legalny szlak. Wynikało to z faktu, że prowadziła pod ciekawe ściany, jak np. Galeria Gankowa i wspinaczy na pewno nią bardzo często uczęszczają.
Tuż pod progiem doliny, mieliśmy do pokonania ciekawe skałki, a po ich przejściu znaleźliśmy się już w morzu kosówek. Jedynie co nam pozostało to zejść nad Ciężki Staw, który w tych mocno zielonych barwach wyglądał wspaniale. Usiedliśmy więc nad nim by odpocząć po wspinaczce, która trwała 45 minut. Nad stawem urządziliśmy sobie dłuższą przerwę, który trwało kolejne 45 minut.
Znad stawu bardzo ładnie prezentowały się okoliczne szczyty m.in. Wysoka, Ciężki Szczyt, Rysy oraz Ciężka Turnia. Przełęcz Waga również była dobrze widoczna. Na nią można by było stąd spokojnie wyjść, ale to zostawiliśmy sobie na inną okazję. 🙂 Ścieżka, którą wędrowaliśmy nad Ciężki Staw prowadziła dalej do góry nad kolejny ze stawów w Dolinie Ciężkiej – Zmarzły Staw.
Tuż przed 12 ruszyliśmy w drogę powrotną, która była identyczna z drogą wyjściową. 🙂 Schodząc doliną napotykaliśmy trochę osób, którzy jeszcze szli pod górę – oczywiście wiadomo jakiej byli narodowości. 😉 Jedna pani nawet pytała się czy będzie pogoda. 🙂 Dojście do Łysej Polany zajęło nam około 3,5 godziny, tyle że musieliśmy jeszcze podejść do Palenicy Białczańskiej na busa, by nie musieć wsiadać na Łysej Polanie i stać w nim przez całą drogę do Zakopanego. Po dwóch próbach udało się w końcu odjechać, ale te busy to jak dla mnie jest mega porażka…