Kościelec
Pierwsze dwa dni urlopu zapowiadały się z wyśmienitą pogodą, dlatego początek pobytu w Tatrach musiał się rozpocząć tak intensywnie. Do wyboru jako pierwsze były Rysy lub Kościelec, ale wybór padł na tę drugą górę. Ładna pogoda oznaczała piekące słońce, więc ja już na Przełęczy między Kopami byłem przegrzany.
Po krótkim postoju w wypełnionym po brzegi Murowańcu, zdecydowaliśmy o uderzaniu na Przełęcz Karb od strony stawków. Szczyt Kościelca prezentuje się z tej strony chyba jeszcze bardziej okazale, aniżeli od strony Stawu Gąsienicowego.
Krajobraz wokół Zielonego Stawu jest na tyle ładny, że postanowiliśmy wykorzystać go do zrobienia sobie wspólnego zdjęcia – które wykonała kuzynka Gosia.
W stawie pływały kaczki duże i małe… 🙂
Widzieliśmy też niestety helikopter TOPR-u, co znaczy, że komuś się coś stało w górach…
Okolice Przełęczy Karb i Małego Kościelca są przepięknie porośnięte kosodrzewiną, co w połączeniu z tymi wystającymi jasnymi skałami wygląda nieziemsko.
Nieprzyjemne (szczególnie gdy są mokre) płyty, z których zbudowany jest Kościelec. W takim terenie nawet gdy jest sucho trzeba mieć się na uwadze. W ogóle dziwne jest trochę to, że na tym szlaku nie ma żadnych zabezpieczeń typu: łańcuchy czy klamry. W kilku miejscach spokojnie można by było znaleźć dla nich zastosowanie. 🙂
Widoki ze szczytu bardzo ciekawe, zarówno w stronę Świnicy, Granatów jak i Doliny Gąsienicowej 🙂
Schodzi ze szczytu się nawet szybko, tak samo jak z Przełęczy Karb nad Staw Gąsienicowy. Stąd również szczyt wygląda przyjemnie. 😉