Niedostępny Negoiu
czyli foragaskie zmagania z mgłą i silnym wiatrem
Zapowiedź kolejnego rumuńskiego dnia, a pierwszego w Fogaraszach napawał mnie niebywałą radością. Kiedy nazajutrz wstaliśmy i zobaczyliśmy pogodę wiedzieliśmy, że nie jest idealna. Czasem jednak tak bywa, że różni się ona na wysokości 1234 m. n.p.m. od ten na poziomie 2535 m. Rzeczywiście się różni, ale zazwyczaj im wyżej tym jest gorzej. Tak było i w tym wypadku. 🙂
Nasi dzielni kierowcy wywieźli nas autokarem do Bâlea Lac. Po wyjściu na zewnątrz stwierdziliśmy, że nie widać grani, która znad jeziora jest przecież doskonale widoczna. Ale nie zważając na ten fakt, ruszyliśmy ostro pod górę kierując się w stronę Șaua Paltinului (przełęcz). Nie zdążyliśmy jednak jeszcze osiągnąć tej przełęczy, a już poczuliśmy na sobie silny wiatr wiejący z różnych kierunków.
Jednak na razie wszystko szło zgodnie z planem i dalej maszerowaliśmy w kierunku drugiego pod względem wysokości szczytu w Górach Fogaraskich. Muszę przyznać, że szlak czerwony (czerwony pasek) był bardzo urozmaicony i niektóre przejścia były trochę emocjonujące – szczególnie przy tak silnym wietrze. Oczywiście były przeróżne ubezpieczenia więc było się czego trzymać, ale mglista pogoda sprawiła, że skały były trochę wilgotne i tym samym śliskie.
Minęliśmy szczyt Laița od południa, a na kolejny – Vârful Lăițel – już się wspinaliśmy, bo szlak prowadził przez jego wierzchołek. Tam też mieliśmy krótką przerwę i chwilę tam odpoczywaliśmy nieco poniżej szczytu, tak by osłonić się przez mocnym wiatrem. Gdy ruszyliśmy dalej, nawet nie wiem kiedy doszliśmy do schronu zlokalizowanego przy jeziorze Călțun. Po chwili wszyscy siedzieliśmy w schronie, w którym było tłoczno i gwarno. 🙂
W naszej wycieczkowej grupie był taki Marek, który biegał po górach. Zazwyczaj robił te same trasy co pozostali tylko dużo szybciej. Tym razem już po wyjściu z autobusu pobiegł od razu w stronę Negoiu. Spotkaliśmy go przy schronie, ale nie wyglądał za dobrze. Potem okazało się, że wchodząc na Negoiu pomylił żleby i zamiast Strunga Doamnei wszedł w Strunga Dracului, który to ponoć jest obecnie nieczynny ze względu na niebezpieczeństwo ukamieniowania żywcem. Podobno o mały włos, a taki los nie spotkał by naszego Marka, tylko zamiast kamieni poleciał kawał śniegu, który został naruszony przez bardzo silny wiatr.
Między innymi to zdarzenie spowodowało, że Szymon odwołać atak szczytowy na Negoiu. Myślę, że postąpił bardzo słusznie, bo warunki naprawdę były ciężkie, a co to za przyjemność walczyć z wiatrem na Negoiu. Do tego wszystko było przykryte chmurami, a ze szczytu podobno widoki są przednie. 🙂
Skierowaliśmy się więc w dół, najpierw w stronę jeziora Călțun, na którym były takie fale, jak na Bałtyku podczas sztormu. 🙂 Przechodziliśmy koło tabliczki, na której pisało, że do szczytu Negoiu zostało 1:45 – więc byliśmy już blisko. 🙂 W planach mieliśmy zejść niebieskim szlakiem (niebieski trójkąt), aż do hotelu Piscul Negru. Pogoda jednak na tyle się poprawiła, że Szymon zdecydował się na lekką korektę trasy i zamiast za niebieskimi trójkątami poszli niebieskimi paskami. Za nimi mieliśmy dojść aż do tunelu przy Trasie Transfogaraskiej.
Na tej wycieczce znów byliśmy podzieleni na dwie grupy. My wędrowaliśmy z Szymonem, natomiast druga grupa z Darkiem. My mieliśmy zdobyć Negoiu, a darkowa grupa miała iść tylko do schronu przy jeziorze Călțun. Stamtąd obydwie grupy miały schodzić do hotelu Piscul Negru. I grupa Darka cały czas trzymała się tego planu. My natomiast poszliśmy trochę dłuższą drogą, ponieważ nie chcieliśmy już schodzić z gór tym bardziej, że pogoda robiła się coraz lepsza.
Ten niebieski szlak, którym teraz wędrowaliśmy prowadził południowymi stromizmami tych szczytów, które pokonywaliśmy w drodze do schronu. Tutaj mimo trawersu szlak również prowadził to w górę to w dół, ale ogólnie trzymał się około 300 metrów pod szlakiem graniowym.
Po drodze spotkaliśmy stada owiec. Szczególnie to drugie było mocno chronione przez psy pasterskie, ponieważ nas ostro oszczekały z góry. 🙂 Podczas zniżania się już do poziomu drogi i tunelu trochę nas jeszcze zmoczył deszcz, bo nagle znów nad górami pojawiły się ciemne chmury.
Przy tunelu dołączył do nas biały piesek – kundel, który towarzyszył nam podczas przejścia przez tunel. Naprawdę miało zwierzę szczęście, że przeżyło tę wędrówkę ponieważ co jakiś czas wychodziło na środek drogi podczas gdy po niej jechały auta. Pokonawszy tunel udaliśmy się do schroniska Bâlea Lac, gdzie wynagrodziliśmy sobie wędrówkę pyszną kawą z ekspresu. 🙂
Na chwilę tam poczekaliśmy, aż Darek zejdzie ze swoją grupą do miejsca zbiórki, a następnie udaliśmy się w pobliże miejsca naszej zbiórki. Gdy przyjechali wsiedliśmy do autokaru, który zwiózł nas zakrętasami Trasy Transfogaraskiej do schroniska gdzie nocowaliśmy. 🙂