Połonina Caryńska
czyli nasza pierwsza urlopowa bieszczadzka wyprawa

Po prawie 4 tygodniowej przerwie od gór, spowodowanej chorobami udało nam się wyjechać na nasz długo oczekiwany bieszczadzki urlop. Po piątkowych przygodach w podróży to sobota była pierwszym dniem, w którym można było ruszyć w Bieszczady. Jako pierwsze, za radą naszej Pani Teresy – u której żeśmy byli zakwaterowani, wybraliśmy się z Ustrzyk Górnych na Połoninę Caryńską.
Pogoda była bardzo zachęcająca do wyjścia w góry. Początkowo chcieliśmy ją przejść z Brzegów Górnych i zejść do Ustrzyk, ale z racji tego że nie było żadnego taniego środka transportu, odwróciliśmy kierunek natarcia. 🙂

Widok na Rawki ze szlaku
Początkowo obawialiśmy się w jakim stanie są szlaki, ale szybko się okazało, że były bardzo dobrze przetarte i praktycznie nie trzeba było ubierać ochraniaczy. Szlak po początkowym wypłaszczeniu później prowadził już konkretnie pod górę i bardzo szybko osiągnęliśmy przyczółek połoniny, który był oznaczony kratowaną tablicą: „LAWINY”.

Uwaga na lawiny na połoninie
Po wejściu na połoninę zaczęło mocno wiać i trzeba było się dobrze pouszczelniać, by nie pomarznąć. Na domiar złego wiatr w wielu miejscach zawiał nam szlak, więc musiałem w końcu ubierać stuptuty.

Wchodzenie na Połoninę Caryńską
Następnie rozpoczęliśmy naszą mozolną wędrówkę po Połoninie Caryńskiej, z której to roztaczały się piękne widoki na wszystkie cztery strony świata.

Wielka i Mała Rawka z Połoniny Caryńskiej

Szeroki Wierch, Tarnica i ukraińska cześć Bieszczadów
W końcu dotarliśmy do pierwszej tabliczki informującej nas, że jesteśmy na Połoninie Caryńskiej. Owszem byliśmy na grzbiecie połoniny, ale tym niższym – pozostała więc dalsza wędrówka na ten najwyższy wierzchołek.

Wyższa część połoniny jeszcze przed nami

Asia na niższym wierzchołku Połoniny Caryńskiej

Podejście na wyższy wierzchołek połoniny

Rawki w blasku słońca
Wreszcie doszliśmy na najwyższy punkt połoniny, na którym nagle znaleźliśmy się wśród tłumu osób. Większość z nich wychodziła jednak z Brzegów Górnych. 🙂

My na najwyższym wierzchołku Połoniny Caryńskiej
Z racji tego, że wiatr cały czas wiał bardzo mocno, szybko się stamtąd zebraliśmy i rozpoczęliśmy szybki marsz w dół w stronę Brzegów Górnych.

Zejście po wielkim polu śnieżnym
Po drodze napotkaliśmy jeszcze wiatkę, którą tak serio nazywa się deszczochronem.

Deszczochron przy szlaku prowadzącym do Brzegów Górnych
Po dotarciu do Brzegów Górnych czekała nas jeszcze 5 kilometrowa wycieczka drogą przez Przełęcz Wyżniańską do Ustrzyk Górnych.

Podejście drogą na Przełęcz Wyżniańską
Szło się jednak nią bardzo wygodnie i nawet mimo tego, że jeden Pan chciał nas z niej zwieźć autem, to my odmówiliśmy. 😉 Po drodze ukazała nam się raz jeszcze opromieniona Połonina Caryńska.

Połonina Caryńska z drogi do Ustrzyk Górnych