Wielki i Mały Połom
W tym roku obiecaliśmy sobie, że będziemy więcej wędrować po czeskich górach. Po majowym zdobywaniu Ropicy i Jaworowych przyszedł czas na następną czeską wyprawę górską. Tym razem wybór padł na Wielki i Mały Połom czyli na szczyty położone bardzo blisko naszej granicy.
Wycieczkę planowaliśmy rozpocząć w Łomnej Górnej (cz. Horní Lomná), do której musieliśmy dojechać autem. Tym razem nie jechaliśmy przez Czeski Cieszyn, a przez Żywiec, Milówkę, Koniaków, Istebną i Jabłonków. Ogólnie nie była to daleka podróż, bo od przejechania granicy z Czechami w Bukowcu do miejsca docelowego było około 20 km.
Dolina Łomnej spodobała nam się już podczas jazdy samochodem. Była bardzo malownicza, a do tego bardzo ładnie i estetycznie zagospodarowana. Oczywiście dolinę można przemierzać autobusem, bo w Czechach nikt nie patrzy czy coś się opłaca tylko skutecznie przeciwdziała drogowemu wykluczeniu społecznemu. Tutaj jeszcze na częstą komunikacje autobusową wpływ mają kwestie turystyczne, bo rejon ten jest bardzo popularny zarówno wśród Czechów, jak i Słowaków i Polaków.
Około godziny 9:30 dotarliśmy do końcowego przystanku autobusowego, przy którym znajdował się sporej wielkości placyk, na którym swobodnie można było zostawić samochód. Po zjedzeniu śniadania około 9:45 wyruszyliśmy żółtym szlakiem w stronę Wielkiego Połomu.
Na początku czekał nas półtorakilometrowy odcinek poprowadzony po asfaltowej drodze. Kiedy jednak szlak opuścił wygodny trakt to zaczął się konkretnie piąć pod górę – na dystansie 1,3 km pokonaliśmy prawie 250 metrów przewyższenia. Podejście było więc konkretne i też mocniej oblegane, bo spotkaliśmy tam dosyć dużo turystów.
Muřinkový vrch – kaplica bo tak nazywało się miejsce, do którego doszliśmy położone było na granicy czesko-słowackiej. Znajdowała się tam kapliczka Marii Panny Nieustającej Pomocy, źródełko z wodą pitną oraz wc. W tym miejscu zrobiliśmy bardzo krótką przerwę, ponieważ w drodze powrotnej (po powrocie z Wielkiego Połoma) zamierzaliśmy tutaj usiąść na dłużej. W tym miejscu znaleźliśmy się na wysokości 940 m n.p.m, i do wierzchołka Wielkiego Połomu zostało nam jeszcze nieco ponad 120 metrów przewyższenia.
Chyba pierwszy raz w życiu szedłem granicą czesko-słowacką, ale podczas tej wycieczki mogłem to nadrobić z nawiązką, bo większość naszej trasy prowadziła właśnie wzdłuż tej granicy. Trasa na wierzchołek prowadziła dosyć szeroką drogą, na której jednak były dwa większe „stopnie” -pierwszy w pobliżu kapliczki, a kolejny już blisko wierzchołka Wielkiego Połomu.
Turystów zarówno na szlaku, jak i na szczycie było wielu, ale wcale nas to nie dziwiło, bo pogoda tego dnia była piękna i sprzyjała wędrowaniu po górach. Jeśli chodzi o widoki to na większym w Połomów nie było one jakieś zniewalające. Coś się tam przebijało pomiędzy drzewami, ale nie było to takie czyste widoki – pewnie duże znaczenia miał fakt, że zdjęcia były robione trochę pod słońce.
Na szczycie byliśmy zaledwie parę minut, bo było tam dużo ludzi i nie było za bardzo gdzie siedzieć. Poza tym wiedzieliśmy, że poniżej przy kapliczce jest dużo miejsca do odpoczywania. Ruszyliśmy więc stamtąd szybko i już około godziny 11:30 siedzieliśmy na jednej z ławek.
Następnie kontynuowaliśmy przejście czerwonym szlakiem z tym, że często z niego schodziliśmy. Bardziej prawdziwsze jest stwierdzenie, że szliśmy bardziej wzdłuż granicznych słupków, aniżeli szlaku. Już z przełęczy po raz pierwszy z niego zeszliśmy, by zdobyć czubek Muřinkový’ego vrch’u.
Potem przez chwilę szliśmy normalną drogą, by po chwili po raz kolejny odbić na granicę, bo wg mapy były tam ciekawe skałki. 400 metrów wędrówki granicą i znów powrót na szlak i tak to wyglądało. Zresztą planując tę wycieczkę mieliśmy świadomość, że dużo atrakcji jest poza szlakiem i w jego bliskim otoczeniu, także byliśmy na takie zygzakowanie przygotowani. 🙂
W bliskim sąsiedztwie skałek znajdowała się równie ciekawa góra – Burkův vrch, na którą również się wdrapaliśmy. Bardzo fajnie Czesi mają oznaczone szczyty, bo praktycznie na każdym jest jakaś tabliczka, albo jakiś inny szczególny znak, który informuje, że znajdujemy się w odpowiednim miejscu. Na Burkův vrch’u poza tabliczką był duży głaz, na którym Asia zrobiła scenę z Króla Lwa.
Szlak w kierunku węzła pod Čuboňov’em był jak dla nas bardzo rekreacyjny, bo poza niewielkimi odbiciami (by wdrapać się na omijane przez niego okoliczne szczyty) praktycznie prowadził na podobnej wysokości, więc nie dało się na nim zmęczyć.
Ruch turystyczny w tym rejonie również zelżał, bo większość turystów, szczególnie tych z dzieciakami po zdobyciu miejsca z kaplicą (Muřinkový vrch – kaplica) kierowała się na najwyższy szczyt tej grupy górskiej – Wielki Połom. Natomiast Mały Połom, który oddalony jest od tego Wielkiego o ponad 7 km, już nie jest taki popularny. Poza tym w teorii jest on niedostępny, bo znajduje się poza wyznaczonym szlakiem i dojść na niego można za pomocą granicznej ścieżki.
Około godziny 13 zameldowaliśmy się na skrzyżowaniu szlakowym pod Čuboňov’em, gdzie zrobiliśmy krótką przerwę w wędrówce na szczyt Małego Połoma. Gdy tak tam siedzieliśmy dotarła też tam większa grupa turystów idących od strony węzła Malý Polom – hřeben. Nie wiem gdzie szli, ale my ruszyliśmy początkowo niebieskim szlakiem w kierunku szczytu Čuboňov’a.
Pierwsze 500 metrów pokonaliśmy szlakiem prowadzącym na Słowację do Turzówki, jednak potem skierowaliśmy się bardziej na północ znaną nam już ścieżką graniczną. Po niecałych 200 metrach zdobyliśmy wierzchołek Čuboňov’a, który pomimo iż był trochę zalesiony, to oferował jako takie widoki.
Ogólnie to chyba ta ścieżka graniczna jest mało chodzona, bo momentami pokrywała ją taka wysoka trawa, że gdyby nie słupki graniczne to nie wiedzielibyśmy gdzie mamy iść dalej. Bardzo nam się tam podobało, bo lubimy takie mało uczęszczane tereny w górach.
Po przejściu Čuboňov’a czekało nas ponad 100 metrowe zejście na przełęcz rozpiętą pomiędzy tym szczytem a Małym Połomem. Tyle samo musieliśmy również wyjść, by znaleźć się na wierzchołku mniejszego z Połomów. Chociaż tak szczerze mówiąc akurat na nim nie było żadnej tabliczki szczytowej – pomimo iż wyżej chwaliłem Czechów za oznaczanie swoich gór tabliczkami, tak w tym wypadku jej brakowało.
No ale jakoś to przeżyliśmy i po krótkim postoju ruszyliśmy w poszukiwanie ścieżki zejściowej. Na szczęście nasza droga wzdłuż granicy cały czas była dobrze widoczna, więc bez problemu doszliśmy do ostrego zakrętu w lewo i do konkretnie stromego zejścia.
Pomimo iż było to tylko 100 metrów różnicy wysokości, to jednak dosyć krótki dystans (ok. 600 metrów) sprawił, że stromizna była konkretna. Szybko znaleźliśmy się na szlaku czerwonym, który całkowicie obchodzi szczyt Małego Połoma od wschodu i północy. Z jego pomocą dotarliśmy do Przełęczy pod Małym Połomem – tam też podjęliśmy ostateczną decyzję, że już schodzimy do Łomnej Górnej. Wcześniej mieliśmy jeszcze ochotę za pomocą niebieskiego szlaku dostać się do węzła Kozí hřbety – Václavičky, a następnie na Lačnov i dopiero stamtąd schodzić na parking, ale doszliśmy do wniosku, że to będzie za dużo, jak na jeden dzień… może gdybyśmy wcześniej zaczęli wycieczkę to byśmy to zrobili… 🙂
Zejście przebiegło w miłej atmosferze i na lajcie dotarliśmy do auta o godzinie 15:45. Chwilę potem rozpoczęliśmy powrót do domu, ale aby uniknąć korków w Milówce, Ciścu i Węgierskiej Górce pojechaliśmy bardziej standardową drogą czyli przez Trzyniec i Czeski Cieszyn. 🙂