Ze Zwardonia do Szczyrku

Nasza piesza wyprawa rozpoczęła się przed 9 na stacji w Zwardoniu. Wówczas jeszcze liczyliśmy na to, że uda nam się pokonać cały dystans ze Zwardonia do Bielska.

Stacja w Zwardoniu
Na początku spotkaliśmy sporo zwierząt. Jeszcze przy stacji Asia dorwała kota, potem ja beczałem na owce, a przy zejściu z Sołowego Wierchu widzieliśmy dwie goniące się po drzewie wiewiórki.

Zwardoński kot
Trzeba szczerze przyznać, że droga S69 nad którą przechodzi szlak niebieski, wygląda okazale.

Droga S69 prowadząca na Słowację

Stado owiec
Po trawersie Ochodzitej zdobyliśmy Koczy Zamek, by tam wypić pyszną kawkę ze snickersami. 🙂 Koniaków nie tylko słynie ze swoich koronek, ale również z różnych drewnianych figurek przedstawiających ludzi i zwierzęta.

Na zboczu Ochodzitej

Drewniany kot

Krowa w modrzewiu

Para muzyków
Po zejściu z Koczego Zamku czekała nas dosyć długa podróż po asfalcie, na którym panował dosyć spory ruch.

Asfaltowy szlak
Gdy w końcu znaleźliśmy się ponownie w lesie musieliśmy pokonać zbocza Małej i Dużej Gańczorki, by dostać się do Schroniska PTTK Przysłop pod Baranią Górą. Było tam dużo ludzi, a dodatkowo prowadzony był tam remont całego obiektu, więc było sporo uniedogodnień. Nie spędziliśmy tam za wiele czasu.

Na zboczu Gańczorki
Dłuższą przerwę zrobiliśmy sobie tuż pod szczytem Baraniej Góry, gdzie w pewnym momencie urwał mi się nawet film. 🙂 Ogólnie spędziliśmy tam około godziny i już wtedy wiedzieliśmy, że nie damy rady zrobić planowanej trasy.

Wieża na Baraniej Górze
Plan B zakładał dotarcie do Szczyrku przez najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego – Skrzyczne, które rzadko kiedy było widoczne. Praktycznie cały czas wisiała nad nim czapa z chmur.

Kopa Skrzyczeńska, Małe Skrzyczne i Skrzyczne
Po drodze bardzo dobrze widoczna była bacówka na Hali Baraniej.

Bacówka na Hali Baraniej
Bardzo przyspieszyliśmy i szybko mijaliśmy kolejne szczyty. Gdy doszliśmy do skrzyżowania pod Malinowską Skałą to Asia jeszcze się zastanawiała czy nie spróbować jeszcze planu A. Jednak nie zdecydowaliśmy się na to, kontynuując marsz na Skrzyczne.

Magurka Wiślańska i Barania Góra

Zielony Kopiec
Po zameldowaniu się na Malinowskiej Skale odetchnęliśmy z ulgą, bo największe podejścia mieliśmy już za sobą. Teraz miało być równo i przyjemnie… oczywiście tak nie było i Kopa Skrzyczeńska swoim długim podejściem, przypomniała nam jeszcze o sobie.

Ludź na Malinowskiej Skale

Grupa Skrzycznego
W końcu zawitaliśmy w Schronisku PTTK na Skrzycznem i raczyliśmy się zimnym piwem i colą. Ustaliliśmy też, że schodzimy do Szczyrku szlakiem niebieskim przez Halę Jaworzynę.

Schronisko PTTK Skrzyczne
Pod szczytem Skrzycznego było piękne morze chmur, które chyba najbardziej podnosi na duchu tych co chodzą po górach. Gdyby nie chodzili kąpali by się w tym morzu chmur bez słońca, a tak to zażywają go aż nadto.

Morze chmur część 1

Morze chmur, część 2
Przed Halą Jaworzyną w skałkach szukaliśmy jakiś jaskiń, bo podobno jakieś tutaj są. Niby coś nam się udało odnaleźć, ale czy to była poszukiwana jaskinia tego nie wiem…

Skałki pod Skrzycznem
Na Hali Jaworzynie słońce już nie miało tak łatwo przebijać się przez chmurki.

Hala Jaworzyna
Ogólnie zejście niebieskim szlakiem było trochę męczące… nogi nas bolały od ciągłego hamowania, ale gdy już ujrzeliśmy miasto, siły wróciły na miejsce. 🙂

Wyciąg na Skrzyczne i Szczyrk
Punktem kończącym program wycieczki była wizyta w pierogarni Bracka w Szczyrku, gdzie zajadałem się pysznymi pierogami z mięsem. Mniam… mniam 🙂

Pierogi z mięsem – Bracka
Drewniany kot jest too heavy 🙂