Spalona Chrobacza Łąka
czyli co zostało ze spalonego Domu Turystyczno-Rekolekcyjnego na Chrobaczej Łące

Około 10 rozpoczęliśmy naszą wędrówkę z centrum Kóz. Szliśmy naszą znaną trasą czyli długą ulicą Tęczową, gdzie chyba zawsze można spotkać te oto dwa koniki. 🙂

Konie przy ul. Tęczowej w Kozach
Po dojściu do ulicy Działy weszliśmy na niebieski szlak, który prowadzi do Zapory w Porąbce. Pierwotnie mieliśmy nim iść, aż do szczytu Zasolnicy, jednak po odbiciu nad stawek, zmieniliśmy nieco plany. Poszliśmy od stawu praktycznie prosto do góry. Na grzbiet wyszliśmy bardzo szybko i będąc blisko szczytu Bujakowskiego Gronia, poszliśmy na jego wierzchołek. Potem wróciliśmy się tę samą drogą i ruszyliśmy już w stronę Chrobaczej. Tutaj spotkaliśmy sporo ludzi, który szli w przeciwnym kierunku.

Sztuczny stawek w pobliżu niebieskiego szlaku
Wkrótce doszliśmy do miejsca, gdzie można skręcić by zejść do kamieniołomu. Jakże byliśmy zdziwieni, że powstała tu nowa droga prowadząca w kierunku szczytu. Poszliśmy nią, by przekonać się gdzie dokładnie wychodzi. Nie jest to jakiś ogromnie długi odcinek, ale teraz można spokojnie tędy przejechać jeepem z Kóz do Żarnówki. 😉

Świeży odcinek Nowej Drogi na Chrobaczą Łąkę
W miejscu widokowym tuż pod szczytem widoczność nie była za dobra, ale Żar i Babią można było dojrzeć.

Widok na Górę Żar i Babią Górę
Doszliśmy w końcu do naszego celu podróży, którym był Dom Turystyczny-Rekolekcyjny na Chrobaczej Łące, który to uległ spaleniu 07.01.2017 roku. Z zewnątrz nie wygląda to tak tragicznie, jak wewnątrz. Tu odsyłam do fanepage’a schroniska: https://www.facebook.com/hrobacza/
Cały czas prowadzona jest zbiórka na odbudowę tego obiektu zarówno w formie przelewu, jak i w formie osobistej – przez drzwi schroniska można wrzucać pieniądze.

Tył spalonego budynku

Spalone deski

Bok spalonego budynku

Kolejne spalone elementy
Przy schronisku zrobiliśmy sobie krótki postój na gorącą herbatkę i słodkie co nie co. 🙂 Potem naszym oczom ukazały się Tatry – mimo, że niektórzy nie wierzyli, że je stąd widać. 😀

Widok na Tatry
Gdy odchodziliśmy jeszcze raz spojrzeliśmy na schronisko z góry. Stąd praktycznie nie widać, by cokolwiek z nim było nie tak, no może poza tym że nie dymiło się z komina…

Z tej strony prawie nie widać skutków pożaru
Do Kóz schodziliśmy tą ostrą ścieżką i szybko znaleźliśmy się w koziańskim kamieniołomie. Asia oczywiście próbowała podejść jak najbliżej krawędzi na skarpie. 🙂

Koziański kamieniołom

Asia wychyla się na najwyższej skarpie
Schodząc z kamieniołomu w stronę ulicy Podgórskiej podeszliśmy nad jeszcze jeden ładny stawek, który podobnie jak ten poprzedni, był jeszcze skuty lodem. 🙂

Asia nad zalodzonym stawkiem