Śnieżnik
czyli mglista wyprawa na najwyższy szczyt Masywu Śnieżnika
Międzygórze to miejsce, w którym postanowiliśmy spędzić przełom 2017 i 2018 roku. To bardzo ciekawa miejscowość położona w Kotlinie Kłodzkiej u stóp Śnieżnika. Pomysł wyjazdu właśnie tam został nam podsunięty przez przyjaciółkę Asi, która była tam ostatniego lata. Ostatni czwartek ubiegłego roku przeznaczyliśmy na dojazd z Bielska do Międzygórza, natomiast na piątek zaplanowaliśmy sobie pierwszą akcję górską. 🙂
Mimo, że pogoda nie była jakaś niesamowita, to postanowiliśmy tego dnia wybrać się na najwyższy szczyt Masywu Śnieżnika – Śnieżnik. Początkowa droga znakowana na czerwono, prowadziła asfaltową drogą, którą poruszały się różne wielkie pojazdy. To też sprawiało, że była ona bardzo wyślizgana, o czym boleśnie przekonali się turyści idący za nami. 🙂
Po dojściu do większego skrzyżowania i mostku, szlak odbijał konkretnie pod górę. Tu na szczęście nie było już tak ślisko jak na tej drodze. Ostrzejsza wspinaczka nie trwała jednak za długo i za chwilę znów znaleźliśmy się na drodze, która znów była mocniej wyjeżdżona.
Na niej również dogoniliśmy dwójkę ludzi, którzy powoli wędrowali w stronę Hali pod Śnieżnikiem. Z drogi biegnącej północno-zachodnim zboczem Średniaka można było nawet coś zobaczyć, ale nie były to zbyt okazałe widoki. 😉
Po kilkunastu minutach nasz szlak mocno odbijał w prawo i prowadził lekko pod górę już nieco węższą drogą. Im dalej szliśmy, tym bardziej zbocza Średniaka robiły się coraz to bardziej strome. W pobliżu hali dodatkowo pojawiły się ciekawe formacje skalne. Ponadto, z późniejszych rozmów dosłyszanych w schronisku, dowiedzieliśmy się, że na Średniaku nierzadko można spotkać kozice. Ale myśmy ich niestety nie widzieli. 🙂
Zresztą, tak a propos widzialności, to tego dnia sprawdzała się bardzo dobrze jedna zasada: im wyżej, tym gorzej cokolwiek widać. 😀 Schronisko na Hali pod Śnieżnikiem jeszcze było w miarę widzialne, ale w odległości tak do 100 metrów. Potem już ginęło pośród wszędzie przelewającego się „mleka”.
Do schroniska oczywiście wstąpiliśmy, ale jak się potem okazało nie byłem z niego za bardzo zadowolony. Mianowicie chciałem kupić sobie herbatę z cytryną i postałem sobie z 10 minut przy bufecie, ale nikt mnie nie obsłużył. Potem gdy się w końcu ktoś pojawił i inni turyści coś zamawiali, to ja już raczyłem się herbatą z własnego termosu. Pomyślałem sobie, że dam im jeszcze szansę jak będziemy wracać ze Śnieżnika, ale jak się potem okazało, to również nie wypaliło.
Po krótkim postoju, posileniu się i nawodnieniu ruszyliśmy w kierunku Śnieżnika Kłodzkiego. Dopóki były drzewa, te większe i te mniejsze, jeszcze jakoś się szło, bo były jakieś punkty odniesienia. Później jednak, kiedy drzewa się skończyły, nasz szlak wytyczała ledwo widzialna ścieżka i co jakiś czas pojawiające się sylwetki ludzi, którzy schodzili już ze szczytu.
W pobliżu polsko-czeskiej granicy pojawiły się tyczki, które ułatwiały odnalezienie się w terenie. W końcu dotarliśmy na wierzchołek, w którego praktycznie nic nie było widać. Ogólnie widoczność roztaczała się na ok. 10 może 20 metrów. Ruiny wieży, który kiedyś górowała na szczycie, były ledwo dostrzegalne, dodatkowo wiatr dawał się nam tam mocno we znaki, więc byliśmy na szczycie około 2 minut. 🙂
Wracaliśmy tą samą drogą do schroniska. Mimo szczerych chęci i tym razem nie udało mi się niczego tam zamówić, bo teraz nawet tego nie próbowałem, gdyż były tam straszne tłumy ludzi i nie warto było czekać na herbatę. Znów więc raczyliśmy się własnym napojem z termosu.
Z Hali pod Śnieżnikiem poszliśmy kawałek czerwonym szlakiem w kierunku Przełęczy Śnieżnickiej. Stamtąd maszerowaliśmy już szlakiem koloru niebieskiego, który sprowadził nas do naszej Watry.
Niebieską drogą, bo tak trzeba określić ten szlak, szło się bardzo wygodnie. Trzeba również przyznać, że był to bardzo mało uczęszczany szlak, bo praktycznie poza nami i kolegą z pieskiem, nikt tamtędy nie schodził. Nad jednym ze strumyków unosiła się taka potężna skała, jak w Beskidzie Małym przy Grocie Komonieckiego.
Tak minął nam pierwszy dzień wędrówek po górach w Międzygórzu. Wycieczka była bardzo przyjemna, ale trzeba będzie koniecznie ją powtórzyć, by coś jednak pooglądać z górującego nad okolicą Śnieżnika Kłodzkiego. 🙂