Rakytov
Tydzień po wycieczce na Salatyny również wybraliśmy się w podobne słowackie okolice z tym, że tym razem zamiast w Niżnie Tatry wędrowaliśmy po Wielkiej Fatrze. Naszym celem był Rakytov – szczyt należący do absolutnej czołówki tego ciekawego pasma górskiego.
W Liptovskich Revucach znaleźliśmy się około godziny 8 rano, tzn. od centrum miejscowości byliśmy daleko, bo parkowaliśmy przy drodze prowadzącej w kierunku Teplej Doliny, która zlokalizowana jest w dolnej części wsi, blisko Liptovskej Osady. Tamtędy też biegnie żółty szlak w stronę Rakytova, którego zamierzaliśmy wykorzystać do wspięcia się na przełęcz położoną na północ od jego wierzchołka.
Ponad 2,5 kilometra wędrowaliśmy płaską drogą prowadzącą Teplą Doliną, która wiła się pomiędzy skałami nad głośnym Teplym Potokiem. Przejście tego odcinka zajęło nam około 40 minut. Rozgrzani niemałym początkowym dystansem mogliśmy łatwiej wejść w kolejny etap, który stanowił dotarcie do Chaty Limby.
Ponad 350 metrów różnicy wysokości musieliśmy pokonać, aby osiągnąć wysokość chatki. Wbrew pozorom nie było to aż takie trudne, bo szlak w pewnym momencie zaczął agresywnie prowadzić pod górę, co umożliwiło nam szybkie nabieranie wysokości. Ja bardzo lubię wychodzić takimi rodzajami szlaków, które są krótkie, ale strome, dlatego też było to dla mnie przyjemne przeżycie.
Motywacji do wspinaczki dodawały nam również odgłosy niedźwiedzia, które dochodziły do nas z pobliskiego zbocza. Po drodze spotkaliśmy tutaj kilku turystów, którzy również kierowali się w stronę utulny.
O 9:40 osiągnęliśmy Chatę Limbę i odpoczywaliśmy przy niej około 20 minut. W międzyczasie napiłem się kofoli, chociaż chatar był bardzo zdziwiony, że nie chcę piwa. Siedząc tak na ławce przed Limbą zachwycaliśmy się jej pięknym otoczeniem, zwłaszcza zjawiskowym stawkiem.
Po godzinie 10 ruszyliśmy w dalszą drogę i muszę przyznać, że jej pierwsze metry nie były łatwe, bo szlak prowadził ostro pod górę w stronę południowo-wschodniego zbocza Rakytova. Po drodze natrafiliśmy na wiekowe tablice ze szlakami, które były już mocno wrośnięte w drzewo. Z tego miejsca nieco tajemniczo prezentowała się chatka i staw.
Kawałek wyżej po wyjściu z lasu doszliśmy do trawiastego zbocza Rakytova. Przecinający je szlak trochę się wypłaszczył, można więc było trochę odpocząć przed zdobywaniem przełęczy. Lekkim problemem były „mini” osuwiska i miejscami konkretne nachylenie ścieżki w stronę opadającego zbocza, ale jakoś daliśmy radę nią bez problemu przejść. Podczas trawersowania zbocza Rakytova bardzo zgrabnie prezentowała się Tanecznica, którą również mieliśmy tego dnia zdobywać.
O 10:40 znaleźliśmy się na przełęczy pod Rakytovem (słow. Severné rakytovské sedlo). Gdybyśmy nie mieli zamiaru zdobywać Tanecznicy, to w tym miejscu skierowalibyśmy się na południe i wyszli północnym zboczem Rakytova na jego szczyt. My jednak mieliśmy inne plany, stąd też powędrowaliśmy zielonym szlakiem w kierunku Smrekovicy, by po blisko kilometrze, skręcić na prawo na mało widoczną ścieżkę, która miała nas wyprowadzić na szczyt Tanecznicy.
Ścieżka nie była może za wygodna, ale prowadziła w dobrym kierunku i tym samym o godzinie 11:16 zdobyliśmy mocno trawiasty wierzchołek Tanecznicy. Widoki z niego były bardzo okazałe, choć od południa nieco ograniczone przez duży masyw Rakytova, zza którego wystawała Ploská i Borisov. Najlepsze widoki były w kierunku zachodnim i północnym, gdzie najbardziej wyniosłymi szczytami był Lysec i Kľak, na których to niestety jeszcze nie mieliśmy okazji być.
12 minut później znów ponownie byliśmy na siodle, na którym zdążyło zgromadzić się już mnóstwo turystów. O 11:50 zdobyliśmy Rakytova (25 minut od przełęczy), na którym również było dużo ludzi. Jak się potem okazało część z nich czekała na mszę, która miała się rozpocząć koło południa. My jednak na nią nie czekaliśmy i po podziwianiu widoków, ruszyliśmy w stronę zejścia. Widoki z Rakytova były jeszcze lepsze od tych z Tanecznicy, bo nic ich nie ograniczało, z tym że tutaj w tym tłumie ciężko się robiło zdjęcia bez ludzi w kadrze.
Ruszyliśmy więc w kierunku Minčol, który już był dobrze widoczny, podobnie jak Čierny kameň czy Ploská. Zejście na Północną Rakytowską Przełęcz było strome i musieliśmy się trochę nahamować, by nie wylecieć z licznych serpentyn. Na samym dole, tuż przed przełęczą czekało nas jeszcze przejście przez mini wąwóz, który również zwiększał atrakcyjność tego szlaku.
Po chwili znaleźliśmy się na kolejnej przełęczy, z której bardzo ładnie prezentował się nasz główny cel, z którego już zeszliśmy – Rakytov. Teraz musieliśmy tylko przejść północno-zachodnim zboczem nienazwanego szczytu oraz przez kawałek lasu, by znaleźć się tuż pod Minčolem.
Trochę zdziwiło mnie obłożenie tego szlaku, bo myślałem, że mało kto tędy chodzi, a tymczasem mijało nas dużo wędrowców, którzy kierowali się głównie w stronę Rakytova.
Gdy dotarliśmy do miejsca, w którym mieliśmy zejść ze szlaku, by zdobyć wierzchołek Minčola zauważyliśmy, że ta ścieżka odchodząca jest większa od szlaku. Zatem z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że większość turystów wędruje przez wierzchołek Minčola, a nie jego wschodnim zboczem.
Wyjście było dosyć intensywne, ale za to krótkie – my takie lubimy, więc nam się podobało. Tuż pod szczytem był dobry punkt widokowy, z którego wspaniale prezentował się Rakytov. Było tam też trochę ludzi, więc my poszliśmy kawałek dalej, by sobie usiąść, odpocząć wśród długich, wysuszonych traw.
Z południowej części wierzchołka Minčola mieliśmy już bardzo blisko do Przełęczy pod Czarnym Kamieniem, więc nie musieliśmy się zbytnio spieszyć. Siedzieliśmy więc i podziwialiśmy widoki – szczególnie imponujący wyglądał Czarny Kamień, Płoska oraz Borisov. Asia zastanawiała się jak wdrapać się na Czarnego Kamienia – na szczęście nie próbowaliśmy tego dnia go zdobywać, ale może kiedyś w lepszych czasach dokonamy tej wielkiej rzeczy.
Około 13:45 ruszyliśmy w dalszą drogę i już po piętnastu minutach zeszliśmy na przełęcz. Bez zatrzymywania ruszyliśmy samotnie na dół, gdyż tym razem nikt nam nie towarzyszył. Z okolic przełęczy można było podziwiać ciekawy krajobraz, który stanowiła lekka pagórkowatość przełęczy, pobliski Minčol oraz oddalony o ponad 3 kilometry – Rakytov.
Schodząc początkowo kierowaliśmy się mocno na południe, nasz szlak przecinał liczne łąki oraz krótkie zagajniki. Tak wyglądała nasza droga zejściowa mniej więcej na odległości 1 km, natomiast potem zagłębiliśmy się konkretniej w las i wyszliśmy z niego dopiero po prawie 3 km (od przełęczy). Z naszego szlaku fantastycznie wyglądał Czarny Kamień ze swoimi wschodnimi zerwami (trochę jak jakiś szczyt położony w Tatrach Bielskich).
Gdy dotarliśmy do łąk, na których pasło się duże stado bydła, znów zaczęło mocniej przyświecać nam słońce. To był niewątpliwie minus, gdyż byliśmy już od niego trochę zmęczeni, natomiast na plus przemawiały do nas widoki, które już znaliśmy (Rakytov, Minčol), za to od innej strony. Po przejściu przez stado krów i obadaniu pasterskich szałasów mieliśmy już „rzut beretem” do pierwszych zabudowań Liptovskich Revucy.
Znaleźliśmy się wśród nich około 15:10 i teraz czekał nas najgorszy etap wędrówki. Musieliśmy przejść asfaltem niecałe 5 kilometrów. Na szczęście droga prowadząca przez tą miejscowość nie jest żadną przelotówką tylko drogą dojazdową dla mieszkańców, więc nie ma na niej za wielkiego ruchu.
Zatem wędrowaliśmy tak przez tą przyjemną miejscowość trochę ją poznając. Tereny wokół niej są bardzo malownicze, także było co podziwiać nawet idąc wzdłuż zwykłej drogi. Przy okazji obczajaliśmy na przyszłość jakieś parkingi, z których co ciekawe – było co wybierać. Pamiętam jak byliśmy tutaj pierwszy raz w 2018 roku i jak zastanawialiśmy się gdzie można zostawić tu samochód. Teraz Słowacy zrobili nowe miejsca do tego przeznaczone, takie jak choćby parking pod ferratami Dwie Wieże.
O 16:15 dotarliśmy do samochodu, który stał w asyście innych aut. Wyszło na to, że jednak ta droga stanowi konkretnie używany parking dla turystów udających się w rejony Rakytova. Chwilę potem rozpoczęliśmy powrót do Bielska naszą ostatnio ulubioną drogą przez Ružomberok, Dolný Kubín, Lokce i Novoť. 🙂