Starorobociański Wierch

Na parkingu w Kirach zameldowaliśmy się około 6:15. Nie przypominał on w ogóle tego miejsca, przez które w sezonie letnim przetacza się zwykle tysiące ludzi. Panowała cisza i spokój, no może poza lekkim wiatrem który wiał o strony doliny. 🙂
Po lekkim posileniu się bułkami wyruszyliśmy w głąb Doliny Kościeliskiej. O dziwo wcale nie było tak ciepło i musiałem się nieco ubrać. Wiatr wydawał się dosyć mocny, więc nie było co ryzykować.

Pusta Dolina Kościeliska
W dolinie panował spokój i aż dziwnie się nią wędrowało, bo w sezonie raczej wolimy jej unikać ze względu na ogromne ilość ludzi. Przy schronisku pojawiliśmy się około 7:30 i niestety musieliśmy obejść się smakiem, bo tam pragnęliśmy napić się pysznej kawki. A tu wszystko było zamknięte zarówno bufet jak i nawet automat. Nie chciało nam się czekać do 8, aż się wszystko uruchomi, więc poszliśmy dalej. 🙂

Schronisko na Hali Ornak

Pyszniańska Przełęcz, Błyszcz i Bystra z Wielkiej Polany Ornaczańskiej
Podejście na Iwaniacką Przełęcz nie należało do takich lajtowych, jak się mi wydawało. Do tego zrobiło się dosyć ciepło i trzeba było robić częste, ale krótkie odpoczynki. 🙂
Na przełęczy również byliśmy przez moment sami, ale potem przyszli inni ludzie i większość z nich poszła od razu na Ornak. Podejście na Ornak było również ciężkim przeżyciem, bo tam już nie miało co nas zakrywać przed palącym słońcem. Widoki jednak wynagradzały te trudy 🙂

Asia podchodzi na Ornak, w tle Kominiarski Wierch
Po wygramoleniu się na grań Ornaku, ukazał się nam nasz cel – Starorobociański Wierch. Tutaj już szło się bardzo przyjemnie i w miarę lekko.

Starorobociański Wierch i Jakubina z grani Ornaku
Nieco powyżej Siwej Przełeczy zrobiliśmy sobie krótki postój, by nabrać sił przez wyjściem na Siwy Zwornik.

Asia wśród gigantów Tatr Zachodnich

My na podejściu na Siwy Zwornik
Siwy Zwornik znajduję się na granicy polsko-słowackiej więc, mogliśmy z niego podziwiać piękno słowackiej części Tatr Zachodnich.

Czerwone Wierchy, Tomanowy i Smreczyński Wierch, Kamienista oraz Pyszniańska Przełęcz
Teraz przed nami wznosiło się ponad 200 metrowe podejście północno-wschodnim zboczem Klina. Wbrew pozorom nie było aż tak strasznie i w miarę sprawnie nam to poszło. 🙂

Ponury Starorobociański Wierch

Asia na podejściu na Starorobociański Wierch

Podejście na Klina
Na szczycie siedliśmy kawałek na południe od ścisłego wierzchołka, by odseparować się od ludzi, których nagle nieco przybyło… 🙂 Po około godzinie przerwy ruszyliśmy w dół w stronę Kończystego Wierchu.

Widoki ze Starorobociańskiego Wierchu
Na Kończystym z daleko już było widać większe tłumy ludzi, dlatego zatrzymaliśmy się tam tylko dlatego, by pozbyć się kamieni zalegających w naszych butach. 🙂

Asia w drodze na Kończysty Wierch

Malutka Asia w porównaniu z potęgą Jakubiny i Jarząbczego Wierchu
Z Kończystego Wierchu skręciliśmy w stronę Trzydniowiańskiego, by potem z pomocą Krowiego Żlebu dostać się do Doliny Chochołowskiej.

Czubik i Trzydniowiański Wierch
Po drodze dzielnie walczyliśmy z korzeniami kosodrzewin, kamieniami, schodami i patykami… 🙂

Dudowy Kocioł i Dudowe Stawki na tle Ornaku

Bobrowiec
W Krowim Żlebie spotkaliśmy tylko jednego wędrowca. Ogólnie na pozostałych szlakach również panował znikomy ruch. To trochę dziwne, ponieważ pogoda była niemalże idealna do górskich wycieczek 🙂

Asia schodzi Krowim Żlebem
Największą męczarnią i tak było dla mnie przejście tego kawałka asfaltu od wylotu Krowiego Żlebu do Siwej Polany. Potem na szczęście skręciliśmy na Drogę pod Reglami, która to zaprowadziła nas do Kirów, gdzie czekało już na nas rozgrzane do czerwoności autko i parkingowy. 🙂

Ogrodzone stadko owiec na Siwej Polanie

Wejście do Doliny Lejowej