Otargańce
Otargańce (słow. Otrhance) czyli słowacka grań od Ostredoka po Jarząbczy Wierch

W tym roku znów za szybko w Tatrach spadł śnieg. W Tatrach Wysokich spadło go już za dużo, by móc tam swobodnie się poruszać. Stąd pomysł, by ruszyć w te niższe partie Tatr. Grań Otargańców, która to stanowiła cel naszej wędrówki była miejscem gdzie ani ja, ani Marcin jeszcze nie byliśmy. Asia już tamtędy wędrowała we wrześniu 2014 roku 🙂
Z Bielska wyjechaliśmy około 5 rano, po drodze przejechaliśmy takie miejscowości jak: Żywiec, Korbielów, Námestovo, Tvrdošín, Podbiel, Zuberec oraz Liptovský Mikuláš. Także jechało się jak zawsze dosyć długo i w Przybylinie przy autokempingu byliśmy około 7:30.
Po toalecie, Wąską Doliną (Úzka dolina) udaliśmy się do kolejnego skrzyżowania szlaków zwanego Niżną Łąką (Nižná lúka). Stamtąd wg znakowskazów na Jarząbczy Wierch miało się iść 3:45, co wydawało mi się z leksza przesadzone, ale takie nie było. 🙂

Pierwsze wzniesienie na grani Otargańców
Począwszy od Niżnej Łąki zielony szlak zaczął gwałtownie się wznosić i powiem szczerze, że dał mi mocno popalić. 🙂 Mimo, że były zygzaki, to i tak pokonanie ponad 700 metrów przewyższenia pomiędzy Niżną Łąką, a pierwszym z Otargańców – Ostredokiem kosztował nas sporo sił.
Jeśli chodzi o widoki, to grań Barańców schowana była za chmurami, podobnie zresztą jak grań Bystrej.

Zalegające chmury nad szczytami Barańca i Smreka
Dopiero kiedy osiągnęliśmy szczyt Ostredoka zobaczyliśmy co nas jeszcze czeka, bo ukazała się przed nami Niżnia Magura (Nižná Magura), która prezentowała się niezwykle wyniośle. 🙂

Niżnia Magura

Asia i Marcin na podejściu na Niżnią Magurę
Wraz ze zdobyciem Niżniej Magury pokonaliśmy wysokość 1920 m n.p.m. Co prawda do najwyższego szczytu Otragańców – Jakubiny pozostało jeszcze prawie 300 metrów, to takie chodzenie ze szczytu na szczyt to jest to co tygryski lubią najbardziej. 🙂
Poniższe zdjęcie przedstawia właśnie naszą dalszą trasę ze szczytami Pośredniej (Prostredná Magura) i Wyżniej Magury (Vyšná Magura) na czele, a z tylu przykrytą gęstymi chmurami Jakubiną.

Pośrednia Magura

Chmury zalewające Otargańce
Gdy byliśmy w okolicach Pośredniej Magury znacznie poprawiła się widoczność i w miejscach gdzie jeszcze nie tak dawno „było mleko”, zaczęły się pojawiać coraz to wyraźniejsze kontury innych szczytów. Szczególnie dotyczy to grani Barańców i Rohaczy, których na początku kompletnie nie było widać…

Postrzępiona grań Otargańców

Baraniec i Smrek, a w oddali Przysłop i Banówka

Baraniec i Smrek, a na drugim planie grań Rohaczy
Na Wyżniej Magurze zrobiliśmy dłuższy postój, bo wtedy już nie musieliśmy się spieszyć. Kolega Tomek napisał, że jutro nie jedziemy ponownie w Tatry więc nie musieliśmy się spinać, by jutro znów nad ranem się zrywać z łóżek. Nawet nie chce tutaj pisać, jak bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła, ale naprawdę byłem przerażony kiedy pomyślałem, że następnego dnia znów w Tatry chyba w „trybie zombie”. 😉 Dalsza część wyprawy zmieniła się w wyprawę rekreacyjną… przystawaliśmy więc na chwilę na każdym następnym szczycie. 🙂

Jarząbczy Wierch i Jakubina
Wierzchołki Jakubiny czyli Raczkowej Czuby oraz Jarząbczego Wierchu były pokryte już łatkami śniegu, ale nie stanowiło to dla nas żadnego problemu. Śnieg był miękki i się topił nie było więc za ślisko…

Coraz to wyraźniejsze Rohacze i Wołowiec
Z ostatnich, najwyższych Otargańców (Jakubiny, Jarząbczy Wierch) rozpościerały się piękne widoki na słowacką i polską stronę Tatr. Pogoda w porównaniu z tą, która panowała rano wyraźnie się poprawiła chyba przed kolejnym dniem, na który synoptycy zapowiadali nad Tatrami bezchmurne niebo. 😉

Starorobociański Wierch oraz Błyszcz z Bystrą

My na Jarząbczym Wierchu
Najwięcej ludzi spotkaliśmy na szczytach znajdujących się w bliskim sąsiedztwie Polski czyli na Jakubinie, Jarząbczym i Kończystym Wierchu.
Schodząc z tego ostatniego szczytu do Zadniej Raczkowej Doliny widzieliśmy śmigłowiec, który ładne parę minut stanął w zawisie w okolicy Raczkowych Stawów (Račkove plesá).

Starorobociański Wierch, Niżnia Bystra i Zadnia Raczkowa Dolina
Z Zadniej Doliny Raczkowej bardzo kusząco prezentował się szczyt Niżnej Bystrej (Nižná Bystrá) zwany też Zadnią Kopą. Kiedyś trzeba będzie spróbować się tam zapuścić. 😉
Ogólnie doliną szło się dosyć długo i przy aucie byliśmy dopiero około 18:30. Pozostała tylko długa podróż do domu, najgorzej miał Marcin, który musiał prowadzić, my mogliśmy ucinać sobie krótkie drzemki. 🙂

Niżnia Bystra z Doliny Raczkowej