Wielka i Mała Rawka

czyli pierwszy dzień urlopowej niepogody w Bieszczadach

Data dodania wpisu 02.01.2017 Pasmo górskie Bieszczady Kraj polska - flaga kraju
Komentarze do wpisu Skomentuj
Data wycieczki 02.01.2017 Uczestnicy wycieczki Asia, ja
zdjęcia trasa

Poniedziałek to był niestety już nasz ostatni dzień pobytu w Ustrzykach Górnych. Co prawda wyjeżdżaliśmy dopiero nazajutrz, ale to był ostatni dzień, w którym można było zrobić jeszcze konkretną trasę. Ta na poniedziałek wyglądała następująco: Ustrzyki Górne – Wielka Rawka – Krzemieniec – Wielka Rawka – Mała Rawka – Bacówka pod Małą Rawką – Przełęcz Wyżniańska – Ustrzyki Górne. Krzemieniec czy inaczej trójstyk czyli skrzyżowanie granic Polski, Słowacji i Ukrainy był naszym głównym celem.

Już rano w Ustrzykach niebo było spowite dużą ilością chmur. Na początku czekał nas około 2 kilometrowy marsz drogą w kierunku Wetliny. 🙂

Ustrzyki Górne podczas wyjścia w trasę

Ustrzyki Górne podczas wyjścia w trasę

W końcu dotarliśmy to niewielkiego parkingu i tutaj nasz szlak odbijał w lewo wchodząc od razu w las. Na początku sporo było drewnianych barierek. 🙂

Asia podążająca szlakiem na Wielką Rawkę

Asia podążająca szlakiem na Wielką Rawkę

Mimo iż ten odcinek szlaku zapowiadał się jako bardzo długi, bardzo szybko dotarliśmy do pierwszej i jak się potem okazało ostatniej wiatki.

Deszczochron (wiatka) przy niebieskim szlaku

Deszczochron (wiatka) przy niebieskim szlaku

Kawałek drogi za wiatką, tam gdzie szlak zaczął już mocniej nabierać wysokości zaczęło bardzo mocno wiać z południowego-wschodu. Poruszaliśmy się jakby takim garbem i momentami kiedy szlak się za niego chował, szło się nawet przyjemnie.

Wkrótce też spotkaliśmy pierwszych turystów schodzących z Wielkiej Rawki. Informowali nas, że jeszcze 30-40 min nam pozostało do szczytu i że na nim jeszcze bardziej wieje. 😀

Na niebieskim szlaku

Na niebieskim szlaku

Gdy doszliśmy do tej polany było już wiadomo, że Wielka Rawka jest tuż tuż. Było też wiadomo, że raczej z niej nic nie zobaczymy. Powoli więc upadał plan pójścia na Krzemieniec.

Ostatnia polanka przed Wielką Rawką

Ostatnia polanka przed Wielką Rawką

Gdy minęliśmy tablicę z lawinami i przeszliśmy przez niewielki las, stopniowo drzewa zaczęła ustępować miejsca krzakom. To było już ostateczne podejście na szczyt Wielkiej Rawki. Asia na nim ubierała swoje raczki, a ja próbowałem przetrwać przy mega wiejącym wietrze.

Asia ubiera raczki tuż pod kopułą szczytową Wielkiej Rawki

Asia ubiera raczki tuż pod kopułą szczytową Wielkiej Rawki

Na szczycie przy tablicy zrobiłem jej szybkie zdjęcie i odwróciłem się na pięcie. 🙂 Tu nie było w ogóle mowy, by iść w stronę Krzemieńca. Prawdę mówiąc chciałem stamtąd uciekać, ale rozum podpowiadał by się za bardzo nie spieszyć, a uważnie obserwować, to coś co przypominało lekko przedeptany szlak. Niby coś tam pamiętałem, bo to była już moja druga wizyta na Rawkach (wcześniej w listopadzie 2013), ale trzeba było być bardzo czujnym by się tam nie zgubić.

Asia na Wielkiej Rawce

Asia na Wielkiej Rawce

Gdy w końcu zeszliśmy ze szczytu tej wyższej z Rawek zapanował nagle błogi spokój, taki że aż mi się ciepło zaczęło robić. Niestety na Małej Rawce było podobnie, jednak szybko ją przeszliśmy i zaczęliśmy równie szybko schodzić zielonym szlakiem w stronę bacówki.

Uwaga na lawiny

Uwaga na lawiny

Zejście z Małej Rawki

Zejście z Małej Rawki

Tuż przed nią w okolicach Wetliny przebłyskiwało nawet słońce. My jednak się cieszyliśmy z innego powodu, mianowicie z tego, że za chwilę będziemy mogli usiąść w ciepłej bacówce, bo ja byłem bardzo zmarznięty. 🙂

Gdzieś tam nad Wetliną przedziera się słońce

Gdzieś tam nad Wetliną przedziera się słońce

Dochodzimy do Bacówki pod Małą Rawką

Dochodzimy do Bacówki pod Małą Rawką

W bacówce okazało się że jej właściciele bardzo lubią koty, bo naliczyliśmy ich chyba z 5. Jeden nawet mi nie chciał zejść z kolan 🙂

Jeden z wielu bacówkowych kotów

Jeden z wielu bacówkowych kotów

Po lekkim zagrzaniu się ruszyliśmy w dalszą drogę, bo do „domu” było jeszcze jej kawał. W drodze na przełęcz znów dawał o sobie znać mocny wiatr, ale na szczęście Przełęcz Wyżniańska jest stosunkowo blisko bacówki, więc szybko na nią zeszliśmy.

Asia z chmurą

Asia z chmurą

Na parkingu na przełęczy, jak gdyby nic, hasał sobie lis. 🙂 Chyba był bardzo głodny, bo podchodził nawet do skutera z pustymi butelkami po wodzie…

Odważny lis na parkingu na Przełęczy Wyżniańskiej

Odważny lis na parkingu na Przełęczy Wyżniańskiej

Po tym lisim spektaklu i 5 km litego asfaltu, ponownie znaleźliśmy się w Ustrzykach Górnych na kwaterze. 🙂

Postaw nam kawę

Jeśli podobała Ci się relacja i chcesz by więcej takich było na blogu, to będziemy zadowoleni jeśli postawisz nam kawę. :)

Kup mi kawę :)

Podsumowanie wycieczki

Uczestnicy wycieczki Asia, ja
Przebieg wycieczki Przebieg wycieczki

Tagi:

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x