Hala Kucałowa z Juszczyna
3 czerwca 2021 roku pojechaliśmy do Juszczyna, by z niego zrobić ciekawą pętlę obejmującą część Pasma Policy. Tego dnia naszym celem była Hala Kucałowa, początkowo myśleliśmy jeszcze o Policy, ale decyzję czy tam dojdziemy mieliśmy podjąć na hali. Po zdobyciu Hali Kucałowej, mieliśmy za pomocą szlaku czerwonego i niebieskiego dotrzeć do Kojszówki, a potem drogami polnymi wrócić do Juszczyna. Wycieczka więc nie zapowiadała się na wielką wyprawę, ale spacerkiem też nie miała być.
Nigdy wcześniej z tej miejscowości (Juszczyn) nie ruszaliśmy w góry, więc nie wiedzieliśmy czy znajduje się tam jakiś normalny parking. Liczyliśmy, że staniemy gdzieś pod kościołem, co nam się często zdarza, ale na szczęście nie musieliśmy tego robić. Niecały kilometr poniżej świątyni, tuż przy sportowych boiskach natrafiliśmy na niemałe miejsce postoju, z którego chętnie skorzystaliśmy.
Przejście wzdłuż całej wioski zajęło nam ponad pół godziny. Ale był to miły marsz, bo była piękna pogoda, nigdzie nie było wolno biegających psów, a i ozdobione kwiatkami płoty (Boże Ciało) nadawały kolorytu naszej wycieczce.
Po minięciu ostatniej kapliczki droga asfaltowa ustąpiła polnej, a następnie leśnej. Wiedzieliśmy, że rozpoczęło się podejście pod Jawor (857m n.p.m.). Nie było ono jakoś strasznie wymagające, ale w pewnym momencie i tak skręciliśmy w złą drogę i zeszliśmy ze szlaku. Szybko udało nam się naprawić ten błąd i już nic nie stało na przeszkodzie w zdobyciu tej dosyć mocno zalesionej góry, z której nie było żadnych widoków. Podobnie było z ruchem turystycznym na szlaku, który był na tym etapie zerowy – tylko my i przyroda. 🙂
Na końcowym etapie zejściowym z Jawora bardzo ładnie zapraszały nas swoim wyglądem znane miejsca, takie jak: Okrąglica czy Polica. By jednak rozpocząć decydujące podejście na Halę Kucałową, musieliśmy wpierw przejść przez juszczyńskie przysiółki: Przysłop, Młynarszczki, Tomankowa. Gdy tego dokonaliśmy ponownie zagłębiliśmy się w las należący już bezpośrednio do pasma, które nas tego dnia szczególnie interesowało (Pasmo Policy).
40 minut zajęło nam maszerowanie pośród rozmaitych drzew zanim ponownie osiągnęliśmy kolejne bardzo dobre miejsce widokowe. Z niego Okrąglica ze swoim przekaźnikiem była na wyciągnięcie ręki.
Kolejne 10 minut marszu i dotarliśmy do miejsca, w którym do naszego żółtego szlaku dołączał niebieski prowadzący z centrum Skawicy. Wg niego do Hali Krupowej (Hali Kucałowej) zostało nam 45 minut. Jak zazwyczaj bywa zrobiliśmy ten odcinek nieco szybciej, bo w 25 minut.
Hala Krupowa jest niestety źle oznaczona na tabliczkach szlakowych i znajduję się w innym miejscu niż większość turystów sądzi. Przyznam szczerze, że do czasu robienia tego opisu, też o tym nie wiedziałem. Mianowicie to co jest nazywane Halą Krupową na tabliczkach stanowią dwie hale: Hala Kucałowa (północne zbocza opadające z Przełęczy Kucałowej) i Sidzińskie Pasionki (południowe zbocza czyli miejsce gdzie jest schronisko). Natomiast prawdziwa Hala Krupowa jest położona na południowo-wschodnich zboczach Okrąglicy. Trochę mi to przypomina sytuację w Beskidzie Śląskim ze Schroniskiem PTTK na Klimczoku, które jednak położone jest na zboczu Magury, a nie Klimczoka.
Hala Kucałowa obfituje w bardzo duże ilości borówkowych krzaków. Niestety początek czerwca to za wczesny czas, by zbierać z nich owoce. Poza borówkami z hali roztacza się też ciekawy widok na Tatry, ale tego dnia też nie był on tak idealny, jak go prezentują w social mediach bardziej i mniej znane osobistości. Wcześniejszy pomysł, by udać się jeszcze na Policę jakoś coraz mniej nam się teraz podobał, więc zostawiliśmy ją sobie na inną wycieczkę. 🙂
Liczyliśmy, że kupimy jakąś kawę w schronisku, ale się mocno zawiedliśmy. Było tam tak dużo ludzi, że kolejka do bufetu wychodziła na zewnątrz i się bardzo powoli przesuwała. Po kilku chwilach czekania, w końcu stwierdziliśmy, że aż tak nam się nie chcę tej kawy. 🙂
Pół godziny odpoczywaliśmy na ławce pod drzewem przy schronisku, ale wkrótce przyszła pora by ruszyć w dalszą wędrówkę. Mieliśmy jeszcze kawałek do przejścia, a już powoli zbliżała się godzina 14. Na szczęście tego dnia pogodowi spece nie przewidywali żadnych burz – pomimo iż w Boże Ciało często one mają miejsce – więc nie musiałem się gorączkowo rozglądać po każdej większej chmurze. Ogólnie na niebie było trochę obłoków, ale w niczym nie przypominały one zorganizowanych struktur burzowych.
Dobra pogoda nie wymuszała na nas również zawrotnego tempa marszu i w spokoju mogliśmy po obejściu Okrąglicy, skierować się w dalszą drogę po pozostałej części Pasma Policy. Do przejścia pozostało nam mniej więcej 6 kilometrów – tyle było do skrzyżowania szlaków pod Pod Drobnym Wierchem. Na tym dystansie do pokonania mieliśmy kilka szczytów m.in.: Urwanicę, Krupówkę, Soskę, Narożę oraz Judaszkę. Były one położone centralnie na lub w pobliżu naszego czerwonego szlaku, który to zaliczał się do żywieckiego odcinka Głównego Szlaku Beskidzkiego.
To co nas mile zaskoczyło na tym odcinku marszu to dosyć duża ilość punktów widokowych. Kiedy ostatnim razem tutaj byliśmy (wrzesień 2015) to nie przypominaliśmy sobie tak dużej ilość miejsc z widokami, choć wtedy była typowo jesienna pogoda. Niecałe 2 godziny zajęło nam pokonanie tego ponad 6-kilometrowego dystansu pomiędzy Kucałową Przełęczą, a rozstajami Pod Drobnym Wierchem. Czas ten pokazuje, że ten etap wycieczki rzeczywiście miał dla nas wymiar rekreacyjny. 🙂
Po drodze nie spotkaliśmy zbyt wielu turystów, a tych co mijaliśmy to zdecydowanie więcej szło do góry, aniżeli w dół. Około 15:50 na naszym ważnym skrzyżowaniu szlaków (Pod Drobnym Wierchem) tabliczka z nazwą „Kojszówka” wskazywała na 1h 50 min – co nam się wydawała dużo za dużo. Kilometrowy dystans do przystanku kolejowego w Kojszówce wynosił około 5 kilometrów. Jednak my nie chcieliśmy dochodzić do stacji w tej miejscowości, tylko za pomocą dwóch dróg z powrotem dostać się do Juszczyna. Co do pierwszej z nich nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że ją spotkamy, gorzej było z tą drugą, która na mapy.cz wyglądała na dosyć niepewną. Okazała się drogą polną, ale i tak byliśmy zadowoleni, że możemy bez łażenia na dziko po czyiś polach wrócić do miejscowości gdzie mieliśmy swój samochód.
Także plan był może trochę skomplikowany, ale się powiódł w stu procentach. Jednak przejście w pełnym słońcu polnej drogi nie była łatwym zadaniem i dało nam mocno w kość. Na parkingu przy aucie zameldowaliśmy się około 17:30 i od razu skierowaliśmy się w stronę Suchej Beskidzkiej i kebabu Barbados, by zjeść smaczny obiad. 🙂