Nasza Wyrypa Beskidzka 2018

czyli nocny marsz na dystansie Zwardoń - Bielsko autorstwa Asi :)

Data dodania wpisu 27.07.2018 Pasmo górskie Beskid Śląski Kraj polska - flaga kraju
Komentarze do wpisu Skomentuj
Zachód słońca z Koczego Zamku
Data wycieczki 27.07.2018 Dystans wycieczki ok. 51 km Czas trwania wycieczki ok. 17 h Uczestnicy wycieczki Asia, ja
zdjęcia trasa

Raz w roku staramy się sprawdzić na dłuższym dystansie po górach. W tym roku bardzo długo się zastanawialiśmy, w której „masakrze” górskiej wziąć udział. 🙂 Na początku przymierzaliśmy się do Chłosty Beskidzkiej, jednak coś nie wypaliło, już nie pamiętam co dokładnie. Obiecaliśmy sobie więc wystartować w Wyrypie Beskidzkiej, która nie ukrywam i tak jest mi bliższa. 🙂 Gdy nieuchronnie zbliżał się jej termin to na facebooku zobaczyliśmy, że zgłosiło się do niej ponad 250 osób. Wtedy się jeszcze zastanawialiśmy jak ominąć te tłumy, czy wystartować parę godzin przed peletonem, czy może zmienić konfigurację trasy. Pomysłów było kilka… ostatecznie wygrał plan Asi, która wymyśliła by całkowicie olać tamten rejon i zrobić trasę ze Zwardonia do Bielska. 🙂

Nie wiem o której ruszała Wyrypa Beskidzka z Rajczy, my wyruszyliśmy o 18:05, bo wtedy właśnie wysiedliśmy z pociągu relacji Katowice – Zwardoń. Był on trochę za krótki, jak na pociąg na rozpoczęcie weekendu i musieliśmy stać do Łodygowic, ale potem robiło się coraz luźniej, a do Zwardonia wytrwali tylko nieliczni. 🙂

Przy dworcu PKP weszliśmy na niebieski szlak, który miał nas zaprowadzić aż na szczyt Baraniej Góry. W oddali było jeszcze słuchać głuche pomruki burzy, która na szczęście przemieszczała się w głąb Słowacji. Podczas przechodzenia wiaduktem kolejowym Asia dostrzegła sarnę, która skubała coś koło torów. Dobrze dla niej, że na tym odcinku rzadko jeżdżą pociągi, bo musiałaby szybko zwiewać.

Dworzec PKP w Zwardoniu

Dworzec PKP w Zwardoniu

Sarenka przy torach

Sarenka przy torach

Dalej wędrowaliśmy przez znane nam już zakątki tej przygranicznej wsi. Byliśmy tu już parę razy, wiedzieliśmy więc dokładnie gdzie mamy iść i nic nas nie mogło zaskoczyć. Po przejściu nad drogą ekspresową S1 wiedzieliśmy, że szlak prowadzi przez górę, którą teraz widzieliśmy bardzo dokładnie – Sołowy Wierch.

Wędrówka przez Zwardoń

Wędrówka przez Zwardoń

Przechodzimy nad S1-ką

Przechodzimy nad S1-ką

Idziemy przez dzielnice Myto

Idziemy przez dzielnice Myto

Rachowiec

Rachowiec

Tuż pod szczytem wspomnianego wcześniej Sołowego Wierchu Asia zauważyła ciekawy szałas – było w nim dużo miejsca i palenisko. W drodze na Przełęcz Rupienkę przypomniałem, że kiedyś idąc tędy widzieliśmy dwie goniące się po drzewie wiewiórki. Wyglądało to komicznie – goniły naokoło pnia, to w górę to w dół. 🙂 Tym razem nie było wiewiórek – było za to mnóstwo latających mrówek, które nas kilkakrotnie obsiadły. 🙂 Tuż przed przełęczą tylko dzięki dobrej znajomości szlaku się nie zgubiliśmy, bo w jednym miejscu jest on tam kiepsko oznaczony.

Szałas pod Sołowym Wierchem

Szałas pod Sołowym Wierchem

Na przełęczy niebieski szlak krzyżował się ze szlakiem zielonym prowadzącym do Jaworzynki na Trójstyk. Jest to chodnik, którym jeszcze nie wędrowaliśmy – trzeba to koniecznie zmienić. 🙂 My podążaliśmy cały czas za niebieskimi znakami, które teraz prowadziły dosyć konkretnie pod górę, gdyż zbliżaliśmy się do Ochodzitej. Nie przechodziliśmy jednak przez jej wierzchołek, a obeszliśmy go jak zwykle od południowego wschodu. Tym samym znaleźliśmy się tuż pod Koczym Zamkiem. Po chwili byliśmy już na górze, jednak nie siedzieliśmy na ławkach, bo tam też było duże zamrowienie. 🙂 Odpoczywaliśmy nad skalną skarpą oglądając jak wielka żółta kula chowa się za horyzont.

Na zboczach Ochodzity

Na zboczach Ochodzity

Zachód słońca z Koczego Zamku

Zachód słońca z Koczego Zamku

Kolejnym etapem w wędrówce na Baranią Górę było zejście asfaltem na Przełęcz Koniakowską. Panował tutaj spory ruch samochodowy, więc musieliśmy co chwilę schodzić z drogi i chować się na zielonym trawiastym poboczu. Z przełęczy czekało nas znów konkretne podejście pod górę Tyniok. Pod nim urządziliśmy sobie ostatnią przerwę, podczas której nie trzeba było używać latarek. Tu trochę pobłądziliśmy, ale zwalam to na konto zapadających ciemności 🙂

Schodzimy na Przełęcz Koniakowską

Schodzimy na Przełęcz Koniakowską

Teraz brakowało nam tylko przejścia przez Gańczorki i Karolówkę, by znaleźć się w Schronisku Przysłop pod Baranią Górą. Na tym odcinku było sporo wody, która często zlewała się szlakiem. Na domiar złego latarka Asi świeciła bardzo słabo, musiałem więc jej pomagać w rozjaśnieniu szlaku. Gdy znaleźliśmy się na skrzyżowaniu z żółtym już czuliśmy bliskość schroniska. Przed dojściem do dużego węzła szlakowego pod Karolówką czekało nas tylko jedno podejście, które okazuje się, że lepiej pokonuje się je nocy, aniżeli w dzień.

Przyczajony czarny kot

Przyczajony czarny kot

Pod koniec zamiast szlakiem poszliśmy szeroką drogą i znaleźliśmy się przy jakimś domku, przy którym byli jacyś ludzie. Pokierowali nas jednak do schroniska i już po chwili siedzieliśmy w nocnej sali na Przysłopie. Wokół było sporo ludzi, jak na tę porę – około 22:30. W pół godziny na tyle się ogarnęliśmy, by iść dalej. Teraz czekał nas jeden z gorszych fragmentów szlakowych w Beskidzie Śląskim – wspinaczka na Baranią Górę. Kamienie dawały nam się mocno we znaki, a musieliśmy iść szeroką drogą, bo tylko tak mogłem zapewnić światło dla nas obydwóch. 🙂 Na tym odcinku również spotkaliśmy sporo ludzi, podobnie zresztą było na szczycie, na którym byliśmy około północy.

Odwiedziliśmy wieżę i oglądaliśmy z niej ten dziwnie mały księżyc – ale ogólnie to na niego trochę narzekałem – bo się cwaniak schował zamiast tu nam ładnie świecić… Jakoś nie chciało nam się długo siedzieć na szczycie, to też zabraliśmy się do zejścia. Na wschodnim trawesie Baraniej Góry musieliśmy nieco zwolnić, bo było stromo, ślisko i ciemno. 😉

Zdobycie Magurki Wiślańskiej i pożegnanie GSB to kolejne punkty naszego planu. Ale ta cisza… było po prostu nieziemsko… zupełnie to nie pasowało do tego pasma górskiego, w którym to często szlakami płynie rzeka ludzi. Na Gawlasie zrobiliśmy krótki postój, gdyż powoli już zbliżaliśmy się do zmiany koloru szlaku. Na drodze stał jeszcze szczyt o chyba najładniejszej nazwie w całym Beskidzie Śląskim – Zielony Kopiec. W nocy może nie był aż tak zielony, jak w dzień, ale i tak bardzo szybko na niego wyszliśmy. Trochę gorzej było z zejściem, tutaj znów trzeba było włączyć tryb spod Baraniej Góry.

Po szczęśliwym zejściu wyczekiwaliśmy już skrzyżowania, które nas najbardziej interesowało. 🙂 Pod Malinowską Skałą odbiliśmy na lewo w kierunku Malinowa i Przełęczy Salmopolskiej. Na tym krótkim odcinku też byśmy się zgubili, ale dzięki przytomnej reakcji Asi, która dostrzegła niezgodność naszego położenia na swojej aplikacji Mapy.cz, zawróciliśmy w odpowiednim momencie i odnaleźliśmy drogę na szczyt Malinowa.

Wyjście na jego grzbiet dało w kość, ale księżyc już świecił mocniej i było znów tak samo cicho jak w pasmie Baraniej Góry. Choć raz się trochę wystraszyliśmy, bo spotkaliśmy dwójkę turystów, którzy szli bez światła – dobrze żeśmy się nie zderzyli. 🙂 Lada moment wylądowaliśmy na Przełęczy Salmopolskiej. Tutaj nogi już domagały się dłuższej przerwy i wietrzenia – zrobiliśmy więc jak chciały. Asia szukała kota, który gdzieś przemknął w ciemnościach. 🙂

Niby już było blisko, a jednak jeszcze daleko… Zostały na naszej dalszej trasie: Grabowa, Kotarz, Hyrca, Karkoszczonka, Klimczok, Szyndzielnia, Cygański Las, Mikuszowice Dworek, Dom

Już po zaćmieniu

Już po zaćmieniu

Nogi trochę odpoczęły mogliśmy więc ruszyć dalej. Na Grabową dotarliśmy szybko, co innego było w przypadku Kotarza, kiedy droga na niego się ewidentnie ciągła w nieskończoność. Jednak najlepsze miało jeszcze nadejść – Hyrca. Wyjście poszło znakomicie, ale na zejściu zmęczone już stopy przeżywały prawdziwe męczarnie. Przed zachodnim obejściem Beskidka czekała nas jeszcze jedna niewielka górka bez nazwy. Po jej przejściu doszliśmy do miejsca, w którym szlak odbijał mocniej w lewo – tym samym zaczęło się obejście Beskidka. Trochę nas pomoczyło na tej wąskiej ścieżce od traw, które było mokre od porannej rosy. 🙂

Gdzieś w Beskidzie Węgierskim :)

Gdzieś w Beskidzie Węgierskim 🙂

Na Karkoszczonce znów chwilę odpoczywaliśmy. W tym miejscu spotkaliśmy pierwszych ludzi tego poranka. Widzieliśmy jednego pana, który bardzo szybko maszerował z kijkami w stronę Klimczoka – chcielibyśmy mieć na takim etapie trasy tyle wigoru co on. 🙂 Nas nie było stać w tym momencie na taką zawrotną prędkość – toczyliśmy się więc wolno pod górę jak żółwie… O samym szlaku z Przełęczy Karkoszczonka na Siodło pod Klimczokiem powiem tyle… było strome i długie 🙂 Główna stromizna występowała na południowych stokach Trzech Kopców, później się lekko wypłaszczyło, by w końcowej fazie znów się nachylić.

Skrzyczne, Beskidek i Hyrca

Skrzyczne, Beskidek i Hyrca

Od razu postanowiliśmy uderzać na szczyt Klimczoka, który już połyskiwał w pełnym blasku słońca. Wycisnęliśmy na górę na ostatnich oparach – na pocieszenie można było odptaszkować, że zaliczyliśmy ostatnie podejście na tej wyrypie. Teraz już było w dół i po równym. Przemieszczając się od szczytu Klimczoka w kierunku Szyndzielni minęliśmy się z biegaczami, którzy wybiegali na szczyt. 🙂

Klimczok

Klimczok

Przy schronisku na Szyndzielni znowu musieliśmy nieco odpocząć. Problem zaczęło stanowić słońce, które błyskawicznie podgrzało temperaturę i zrobiło się bardzo ciepło. Po za tym te kamienie… większość szlaków w Beskidzie Śląskim jest ciężkich właśnie przez niestabilną nawierzchnię, która szybko zajeżdża stopy. Po grubo 40 kilometrach coś o tym wiedzieliśmy i marzyliśmy już o równej powierzchni. Na Szyndzielni zdecydowaliśmy którędy ostatecznie podążamy i w jakiej konfiguracji pokonujemy Bielsko.

Schronisko na Szyndzielni o poranku

Schronisko na Szyndzielni o poranku

Wg planu zejściowego mieliśmy zahaczyć o Dębowiec, jednak gdy tak wędrowaliśmy czerwonym szlakiem i doszliśmy do Przełęczy Dylówki to zdecydowaliśmy się skręcić na niebieski. Zejście za niebieskimi znakami było bardziej strome, ale za to zdecydowanie szybsze. Asia znalazła jeszcze grzyba po drodze i schodziła dalej w nadziei, że odnajdzie kolejne. Po chwili minęliśmy jednak grupkę młodych grzybiarzy z reklamówką pełną grzybów – wszystko w dole jej wyzbierali. 🙂

Grzyb na stokach Dębowca

Grzyb na stokach Dębowca

W końcu równiej – pomyśleliśmy dochodząc do dolnej stacji kolejki na Szyndzielnię. Teraz czekało nas najgorsze – przejście przez miasto. Jakaż była pokusa, kiedy na ostatnim przystanku stała sobie kusząca „8”. 🙂 Jednak nie daliśmy się, doszliśmy spokojnie do ronda i skręciliśmy w ulicę Olszówka. Teraz znów szliśmy czerwonym szlakiem w mocno prażącym słońcu. Asia miała ciemną koszulkę i nie miała nic na głowę, więc dla niej ta wędrówka była bardzo męcząca. Gdy doszliśmy do pierwszego większego cienia czyli do Cygańskiego Lasu to postanowiliśmy nieco ochłodzić się lodami włoskimi – zjedliśmy po 2. 🙂

Potem trochę się pogubiliśmy i zamiast skręcić w ulicę Pocztową to poszliśmy dalej w dół ulicą Olszówki. Na skrzyżowaniu z Bystrzańską skręciliśmy w kierunku hotelu Vienna. Tam odnaleźliśmy czerwony szlak i podążaliśmy nim aż do ulicy Żywieckiej do miejsca nazwanego: Mikuszowice Dworek. Stamtąd czekała nas już prostka do domu. 🙂

Na koniec musiałem trochę motywować Asię, bo już trochę majaczyła – „Jak daleko ta Górska, nie dojdziemy tam… dopiero Łagodna, ile jeszcze, już nie mam siły… czemu to słońce tak świeci”, itd. 🙂 Gdy otworzyłem drzwi mieszkania, padła w przedpokoju i jakiś czas leżała tam na plecach… 🙂 Jednak byłem z niej bardzo dumny, ponieważ pobiła swój rekord, a nasza wyrypa zakończyła się sukcesem.

Postaw nam kawę

Jeśli podobała Ci się relacja i chcesz by więcej takich było na blogu, to będziemy zadowoleni jeśli postawisz nam kawę. :)

Kup mi kawę :)

Podsumowanie wycieczki

Dystans wycieczki ok. 51 km Czas trwania wycieczki ok. 17 h Uczestnicy wycieczki Asia, ja
Przebieg wycieczki Przebieg wycieczki
Zwardoń PKP - Barania Góra (szlak niebieski)
Barania Góra - Magurka Wiślańska (szlak czerwony)
Magurka Wiślańska - Rozstaje pod Malinowską Skałą (szlak zielony)
Rozstaje pod Malinowską Skałą - Przełęcz Salmopolska (szlak niebieski i czerwony)
Przełęcz Salmopolska - Siodło pod Klimczokiem (szlak czerwony)
Siodło pod Klimczokiem - Klimczok (szlak czarny)
Klimczok - Szyndzielnia (szlak żółty)
Szyndzielnia - Przełęcz Dylówki (szlak czerwony)
Przełęcz Dylówki - Przystanek MZK Szyndzielnia (szlak niebieski)
Przystanek MZK Szyndzielnia - Mikuszowice Dworek (szlak czerwony)
Mikuszowice Dworek - Dom (chodnik)
Transport pociąg

Tagi: ,

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x