Lackowa
Na przełomie października i listopada udało nam się na parę dni wyjechać w Beskid Niski. Naszą bazą wypadową stała się Wysowa-Zdrój, w której to mieliśmy spędzić kilka najbliższych dni. W tym czasie w niemalże całym kraju panowała przepiękna, słoneczna pogoda dlatego cieszyliśmy się, że uda nam się ją wykorzystać podczas zdobywania naszych nowych szczytów do kolekcji. 🙂
W pierwszy górski dzień w planach mieliśmy wyjść na najwyższy szczyt Beskidu Niskiego – Lackową przez coraz bardziej znaną „ścianę płaczu”. Wpierw musieliśmy jednak dotrzeć do Izb, bo to z nich chcieliśmy polno-leśną drogą dotrzeć do Przełęczy Beskid nad Izbami i stamtąd zdobyć Lackową od zachodu. Następnie zamierzaliśmy przejść przez Przełęcz Pułaskiego i z niej wyjść na Ostry Wierch znajdujący się nieco obok szlaku. Potem mieliśmy kontynuować zejście w kierunku Przełęczy Cegiełka. Ostatnim etapem miało być zejście do centrum Wysowy-Zdroju.
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy około godziny 9 rano. Tego dnia nad Wysową było duże zachmurzenie i wcale nie było widać tej słonecznej pogody, która była zapowiadana przez synoptyków.
Z racji, że mieszkaliśmy w Panoramie dlatego też mieliśmy bardzo blisko do niebieskiego szlaku, który miał nas zaprowadzić do Izb. Na odcinku do Ropek nasza droga zbiegała się z długodystansowym szlakiem Rzeszów – Grybów, który też nas interesuje i być może kiedyś uda nam się go przejść. Na razie pozostaje on jednak w kwestii marzeń i dalszych planów górskich.
Do Ropek mieliśmy niecałe 5 km, ale drogą którą wędrowaliśmy była bardzo wygodna co pozytywnie wpływało na naszą prędkość – dotarliśmy tam więc w około 70 minut. Ciekawe było to, że im bardziej oddalaliśmy się od Wysowej tym lepsza była pogoda i na niebie częściej pojawiało się słońce. 🙂
Będąc w Ropkach odwiedziliśmy jeszcze cmentarz łemkowski, który ogrodzony był prostym drewnianych płotem, znajdował się pośród drzew, miał prostokątny kształt i zajmował powierzchnie ok. 30 arów.
W Ropkach weszliśmy z kolei na Główny Szlak Beskidzki i przez kolejne 5 km nim wędrowaliśmy. Tam też tego dnia pojawiły się najlepsze jesienne widoki z bardzo kolorowymi krajobrazami. Po drodze znaleźliśmy też kilka pięknych grzybowych okazów.
O godzinie 11:30 dotarliśmy do drogi prowadzącej z Florynki do Izb. To właśnie za jej pomocą mieliśmy najpierw przejść przez centrum tej wioski, a następnie jej przedłużeniem dotrzeć do Przełęczy Beskid nad Izbami. Tutaj widoki również były piękne z tym, że akurat większość drogi szliśmy pod słońce, więc ciężko było to uwiecznić na zdjęciach.
W Izbach znajduje się kościół pw. św Łukasza Apostoła w którym na strychu i w wieży w lecie odbywa się rozród i odchowanie młodych nietoperzy: podkowca małego i gacka brunatnego – o tym można przeczytać na tablicy, która znajduję się tuż obok kościoła.
Z Izb z rejonu Zamostów pierwszy raz tego dnia ujrzeliśmy nad cel – Lackową, która wynurzała się znad okolicznych pagórków. Tego dnia z Izb w kierunku przełęczy szło też dużo ludzi, pewnie dlatego że była niedziela i wielu z nich chciało tego dnia zdobyć najwyższy szczyt Beskidu Niskiego.
Z centrum miejscowości do Przełęczy nad Izbami dotarliśmy w około pół godziny i byliśmy tam w okolicy 13. Niestety podchodząc pod przełęcz ponownie otoczyły nas chmury, które mocno ograniczyły nam widoki.
Przez najbliższe 2,2 km mieliśmy zrobić prawie 360 metrów przewyższenia pokonując wspomnianą wcześniej „ścianę płaczu” na Lackowej. Jednak początkowo szlak od przełęczy był nadzwyczaj łagodny i wcale nic nie zwiastowało zmiany tego stanu rzeczy. Prawie przez kilometr wznosiliśmy się łagodnie pod górę, pokonując na tym dystansie zaledwie 74 metry różnicy wysokości. Kolejnym etapem było około półkilometrowe podejście pod ścianę na którym zrobiliśmy już 88 metrów wysokości. Potem była ściana, która też ciągnęła się około 0,5 km, ale na niej różnica wysokości wynosiła już około 180 metrów. Ostatnie prawie 400 metrów umożliwiło nam dojście do siebie po tym konkretnym górskim wysiłku. 🙂
Końcówka była przyjemna również z innego powodu, bo w okolicy 980 m. n.p.m. wyszliśmy już ponad obłoki i pokazało się morze chmur okalające wszystkie wyższe szczyty. Lekkim problemem był brak jakiejkolwiek polany, by z niej spokojnie wszystko popodziwiać. Ale również i między drzewami udało się co nieco zobaczyć, jak np. szczyt Busov’a – najwyższy szczyt Beskidu Niskiego ale znajdujący się poza granicami naszego kraju, bo już na Słowacji.
Na szczycie chwilę odpoczywaliśmy wśród dosyć sporych tłumów ludzi, dlatego też zeszliśmy sobie trochę poniżej wierzchołka. Większość wycieczki była za nami, więc nie musieliśmy się jakoś bardzo spieszyć. Jednak 20 minut odpoczynku w zupełności wystarczyło do regeneracji sił. 🙂
Teraz musieliśmy zejść na Przełęcz Pułaskiego czyli na wysokość 763 m. n.p.m. (234 m obniżenia) przy czym prawdziwe zejście zaczyna się tam po przebycie prawie 0,9 km, bo Lackowa ma bardzo rozległy wierzchołek. Dopiero w miejscu gdzie szlak, biegnący zresztą wzdłuż granicy ze Słowacją, skręca gwałtownie na północ, tam zaczyna się prawdziwe zejście na przełęcz.
Prawie kilometrowe obniżenie terenu daje dosyć mocno w kość szczególnie w stopy i kolana, które to są najbardziej potrzebne podczas hamowania. Ciekawym momentem było ponowne zanurzenie się w chmury w drodze na siodło.
Zeszliśmy w chmury by po chwili znowu z nich wyjść wspinając się w kierunku Ostrego Wierchu. Jednak aby go zaliczyć musieliśmy nieco odbić od naszego czerwonego szlaku, ale było to raptem 230 metrów. Tam też spotkaliśmy zagubioną rodzinkę, która nie wiedziała gdzie ma iść, bo oczywiście nie mieli żadnej mapy, ani aplikacji – na szczęście Asia ich odpowiednio naprowadziła i możliwe że uratowała od przykrej, górskiej sytuacji. 🙂
Schodząc z Ostrego Wierchu czekała nas teraz ponad 3 kilometrowa przechadzka wzdłuż granicy w stronę Przełęczy Cegiełka. Ale nie było to za przyjemne przejście, bo odbywało się przy ogromnym zachmurzeniu, podczas którego w okolicznych drzewach widzieliśmy różne postacie i stwory, jak np. krokodyla. 🙂
Po godzinie 16 zeszliśmy na wspomnianą przełęcz i stwierdziliśmy, że podejdziemy jeszcze w okolice góry Jawor, bo tam znajduję się ciekawe cerkiew Opieki Matki Bożej na Świętej Górze Jawor. Dotarliśmy tam w około 15 minut i chwilę tam spędziliśmy.
Potem pozostało nam tylko zejść do naszej miejscowości noclegowej – Wysowy-Zdroju, w której znaleźliśmy się po godzinie 17 czyli jeszcze przez zmrokiem. Tym samym zakończyliśmy naszą pierwszą oficjalną wycieczkę po górach Beskidu Niskiego – udaną z ciekawą trasa, górą, podejściem, chmurami stale walczącymi ze słońcem i mogliśmy się udać na jadło i zasłużony odpoczynek. 🙂